Beyonce koncert DVD „I Am… World Tour”

Beyoncé urodziła się, by występować. Na scenie jest ognistą kulą. Koncert „I Am… World Tour” to doskonałe widowisko

Aktualizacja: 01.01.2011 20:58 Publikacja: 29.12.2010 23:35

Beyonce koncert DVD „I Am… World Tour”

Foto: ROL

Pojawia się w migoczącym, złotym body, z burzą loków, przy których bledną najokazalsze peruki Tiny Turner. Potężne uda w lśniących pończochach, naramienniki, wysokie szpilki – wszystko to sprawia, że Beyoncé wydaje się ogromna, jak mówią Anglicy – „większa niż życie”.

Przez półtorej godziny zapewnia muzyczne tour de force: rozbrzmiewa nowoczesne r’n’b doprawione soczystym funkiem, tylko kilkakrotnie łagodzone romantycznymi piosenkami. To wielka przyjemność – oglądać artystkę wszechstronną, która nie podlizuje się publiczności trikami, tylko ją zdobywa.

[wyimek]To przyjemność oglądać artystkę, która nie podlizuje się publiczności, lecz ją zdobywa[/wyimek]

Tuż po wejściu przeistacza się w superbohaterkę i dobrze jej w tej roli. Łatwo robi użytek z wdzięku, siły i głosu. Najpierw popisuje się dynamiką – w „Crazy in Love” stawia na seksapil i taneczną energię. Po kilku minutach publiczność jest już na kolanach, ona też: przysiada na pośladkach i kręci głową, jej włosy tworzą ogromny wir. Ale Beyoncé nie pozwoli się zaszufladkować jako seksbomba – po chwili ubrana w biel śpiewa o głębokich uczuciach. Stoi na podeście, wyświetlane na ekranach fale rozbijają się u jej stóp. Przypomina Whitney Hous-ton, mistrzynię monumentalnych ballad.

Dopiero w „If I Were a Boy” serwuje prezentację zmysłowości i feministycznych treści. Ta mikstura jest jej znakiem firmowym i największym atutem, dzięki któremu zostanie zapamiętana. Śpiewa o zamianie ról: sprawdziłaby się jako mężczyzna. Zaleca panom większą wrażliwość, a jednocześnie podważa przekonanie, że świat należy do mężczyzn. W jej show rządzą kobiety: grają na instrumentach, tańczą, śpiewają w chórkach.

W „Hello” Beyoncé przemienia się w królową ludzkich serc. Kiedy ma już całkowitą kontrolę nad tłumem, nagle znika. Po kilku minutach wyjeżdża spod ziemi, liny unoszą ją pod sufit. Wykonuje cyrkowe fikołki. Wreszcie ląduje na platformie otoczonej przez oniemiałych fanów. Zaczyna się „To the Left” – śpiewa cały stadion. Dla Beyoncé to moment upojenia. Zapracowała na podziękowania.

Album „I Am… World Tour” został zmontowany z różnych występów tournée. Pozostanie świadectwem talentu, ale też trzeźwości. Beyoncé to jedna z ostatnich gwiazd, których widowiska mają mocny muzyczny fundament. Wokalistka bawi się, ma dystans do siebie (może z wyjątkiem chwili, w której przywdziewa suknię ślubną i śpiewa „Ave Maria”), dostrzega granicę między życiem a sceną. W scenach dokumentalnych – w hotelach i kulisach – Beyoncé jest szczęśliwą dziewczyną. Nieustannie zdziwioną, że osiągnęła aż tyle.

[ramka][srodtytul]ZAMÓW TERAZ![/srodtytul]

[b]cena:[/b] 73 zł

Wyślij SMS o treści tour2k1na numer 70500 (koszt SMS 0,61 zł z VAT)Płatność przy odbiorze.Szczegóły usługi na [link=http://www.one-step.pl]www.one-step.pl[/link][/ramka]

Pojawia się w migoczącym, złotym body, z burzą loków, przy których bledną najokazalsze peruki Tiny Turner. Potężne uda w lśniących pończochach, naramienniki, wysokie szpilki – wszystko to sprawia, że Beyoncé wydaje się ogromna, jak mówią Anglicy – „większa niż życie”.

Przez półtorej godziny zapewnia muzyczne tour de force: rozbrzmiewa nowoczesne r’n’b doprawione soczystym funkiem, tylko kilkakrotnie łagodzone romantycznymi piosenkami. To wielka przyjemność – oglądać artystkę wszechstronną, która nie podlizuje się publiczności trikami, tylko ją zdobywa.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie