- Wie pan, ja tę lipę odkryłem właściwie przypadkowo – opowiada Witosław Grygierczyk, dendrolog z Gliwic. - Przejeżdżałem obok niej, to było w zimie, wiele razy człowiek tamtędy jeździ, ale w zieleni jakoś nie była widoczna. Dopiero w zimie rzuciła się w oczy. Zgłosiłem ją do konserwatora przyrody. Jest taki zwyczaj, że imiona nadaje się raczej żeńskie, ale świadomy tego zgłosiłem dla drzewa własne imię - Witosław. Równocześnie zadeklarowałem, że będę nieodpłatnie przeprowadzał zabiegi pielęgnacyjne, że będę społecznym opiekunem – mówi Grygierczyk.
Co tak urzekło dendrologa w ponad 300-letniej lipie krymskiej rosnącej we wsi Przyszowice, gmina Gierałowice? Dlaczego wpadła w oko tysiącowi i pięciu osobom, które oddały na nią głosy w konkursie na Drzewo Roku? I wreszcie: co to za pomysł, by organizować taki konkurs?
Kora jak pasta do zębów
- Szukamy drzew, które wywołują emocje. Przywołują wzrok. Utrwalają wartości. Jednoczą ludzi. Nie muszą być największe, najstarsze i w centralnych miejscach. Szukamy drzew kochanych i niezapomnianych, drzew, które wzmacniają ludzi – mówi Jacek Bożek, założyciel i prezes Klubu Gaja, organizatora konkursu.
Lipa Witula – bo co prawda konserwator przyrody przychylił się do prośby Witosława Grygierczyka, ale mieszkańcy Przyszowic preferują nazwę zwyczajową – to zdecydowanie drzewo z historią. Jej opiekun opowiada o niej jednym tchem: że lipa kiedyś się złamała, pewnie z powodu jakiejś wichury; że korona wygląda na wtórną i gdyby nie to, dziś lipa byłaby bardzo wysoka; że środek drzewa jest pusty, co w przypadku lip jest częste; że pożyje jeszcze 100-200 lat, bo to drzewo długowieczne; że kilka lat temu była świadkiem powodzi, gdy pobliska rzeka Kłodawa groziła zalaniem znajdujących się na terenie szkód górniczych Przyszowic.
Śmieje się jednak zapytany o rzekome nadprzyrodzone właściwości drzewa. - Drzewo życia? Wie pan, ludzie lubią w różne rzeczy wierzyć. Niech wierzą, bo to powoduje uśmiech. Ale w przypadku tej lipy to raczej chwyt marketingowy. Bo fajnie powiedzieć o jakimś drzewie, że tu król Sobieski, a tu ktoś inny. Jest taka legendarna lipa koło Częstochowy. Uczestnicy pielgrzymek obgryzali jej korę, żeby mieć zdrowe zęby – wyjaśnia.