Pezet,
Radio Pezet
,
Aktualizacja: 02.09.2012 16:00 Publikacja: 02.09.2012 16:00
Foto: Uważam Rze
Pezet,
Radio Pezet
,
EMI
Paweł „Pezet" Kapliński w branży hiphopowej jest od lat 90. Nagrał kilkanaście przebojów, wpadł z wizytą na wiele płyt, zagrał mnóstwo koncertów, nie znajdując dotąd odpowiedzi na pytanie, jak skonsumować środowiskowy sukces złotymi sztućcami. Teraz, wściekle już głodny, siadł do stołu z Sidneyem Polakiem, z którym nagrał wcześniej „Otwieram wino", jedyny tak szeroko adresowany szlagier w karierze. Panowie przygotowali dla dużej wytwórni krążek klubowy. Słowem kluczem był tu dubstep, brytyjski gatunek uderzający w słuchacza piekielnie niskimi tonami i nieregularnym rytmem. „Radio Pezet" nafaszerowano więc zgrzytająco-rzężącymi basami od Auera i doprawiono wersami Fokusa i Mesa, wszystko to podając jednak w temperaturze zgoła innej niż w Londynie, dostosowanej raczej do podniebień znudzonych warszawskich przedmieść. Cierpiącym na niestrawność powinny pomóc ładne refreny i akustyczny numer z Kamilem Bednarkiem. Wymagający słuchacz i tak będzie miał zgagę. Nieco mniejszą i szybciej mijającą niż ta po elektronicznej wolcie Chylińskiej.
Pezet utracił umiejętność definiowania się na nowo z każdym kolejnym solowym krążkiem. Singlowa „Supergirl" przez samego artystę została nazwana następcą „Seniority", wizytówki debiutanckiej „Muzyki klasycznej". „Slang 2" to również ewidentne odcinanie kuponów od czasów, gdy hip-hop był obiecującą kulturą, warto więc było go bronić, tłumaczyć i traktować bardziej etosowo. Wraz z piosenkami takimi jak „Na pewno" i „Jak być szczęśliwym" przychodzą z kolei zwolnienie tempa i rezygnacja, pojawia się Kapliński z „Muzyki poważnej" – nieśpiący w nocy, targany depresją, pełen wątpliwości i pytań bez odpowiedzi. „Rock'n'roll" czy „Spis cudzołożnic" to już „Muzyka rozrywkowa", a więc cyniczna próba zatracenia się w imprezie.
Mniejsza o treść, bo przy klubowym entourage'u to przecież sprawa drugorzędna, niestety nie wystarczająca okazuje się również forma. Przy takich podziałach rytmicznych aż prosi się o to, by zerwać swój styl z łańcucha, poszaleć, porozciągać frazę albo przeciwnie – gwałtownie ją urwać, pobawić się modulacją głosu. Brytyjscy nawijacze tak właśnie czynią, zaś Polak, ponoć w nich zasłuchany, jest na bicie za mało drapieżny. Można by mu darować zarówno nieobecność najciekawszych spośród zapowiedzianych zagranicznych gości, jak i potężne opóźnienie płyty sprawiające, że z założenia świeże patenty słyszeliśmy już na płytach Afromental, a nawet w interpretacjach muzyki góralskiej. Jednak wątpliwe, w dodatku wyglądające na koniunkturalne wybory artystyczne i zabiegi twórcze nasuwające na myśl recykling to chyba jednak trochę za dużo.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Uważam Rze
Rok 2025 był czasem poszukiwania ciekawych narracji i bohaterów, przyciągających do muzeów i galerii publiczność...
Tak wielu zmian personalnych w instytucjach kultury nie było od lat. Miały wreszcie zacząć obowiązywać jasne, ko...
Do „Rzeczpospolitej” zgłasza się coraz więcej artystów, uskarżających się na konkurs Krajowego Planu Odbudowy w...
Po raz pierwszy zwyciężczynią najbardziej prestiżowej brytyjskiej nagrody w sztuce współczesnej została artystka...
„Lato, które zmieniło wszystko. Festiwal 1955” to wielowarstwowa wystawa w Muzeum Warszawy, ucząca krytycznego s...
W świecie, w którym coraz częściej liczy się wygoda, szybkość i realne korzyści z codziennych wyborów, programy lojalnościowe zyskują na znaczeniu.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas