Coś konkretnego się zdarzyło?
Różne miałam doświadczenia. Czasami nieprzyjemne. Rodzice dawali mi więcej swobody, niż mieli jej moi rówieśnicy. Pozwolili mi np. ostrzyc się na jeża. W VI klasie podstawówki, gdy koleżanki zaplatały warkocze i chodziły w bistorowych fartuszkach, ja byłam zafascynowana punk rockiem. To się mogło nie podobać. Ale całe to moje barwne, wolne dzieciństwo zbudowało we mnie poczucie, że nie każdy musi być taki sam jak grupa. Że mamy prawo do odmienności.
Tego uczy pani swoje dzieci? Bez obawy, że grupa może także małego człowieka stłamsić?
(...) Myślę, że dziś, zwłaszcza w dużym mieście, łatwiej jest chronić dzieci przed niedobrymi relacjami. Można wybrać przedszkole czy szkołę uczące tolerancji, otwarte na kulturową i wyznaniową różnorodność.
W rodzinie nie macie z tym problemu?
Jesteśmy z Michałem (Englertem – przyp. red.) bardzo ekumeniczni. Unikamy radykalizmu, kierujemy się raczej filozofią życia. Ja – buddyjską, on – chrześcijańską. Nie mamy problemu z łączeniem tych doświadczeń. Ale uważamy, że sprawy światopoglądowe są czymś bardzo subtelnym, indywidualnym, dlatego nie chcemy np. przypadkowych nauczycieli religii, osób niekompetentnych, straszących dzieci piekłem czy diabłem. W Polsce, gdzie tak silny jest nurt prorydzykowy, jest to problem. W najgorszym nacjonalistycznym i nietolerancyjnym wydaniu. Próbujemy dzieci przed tym uchronić, pozwolić im samym dokonać wyboru, gdy przyjdzie odpowiedni moment.
Jako singielka odbywała pani wiele podróży, także duchowych. W które z odwiedzanych miejsc zabrałaby pani swoje dzieci?
Wiele razy wędrowałam po Azji. Jestem wielbicielką tamtego kierunku. Bardzo bym chciała, by moje dzieci zobaczyły Wietnam, Tajlandię, gdzie byliśmy z Michałem w górach, czy kompleks świątyń Angkor w Kambodży, ale chyba najbardziej zależałoby mi na pokazaniu im Indii. Michał też ma do nich sentyment. Przez cztery miesiące kręcił w Himalajach film. Jednak na taką podróż jeszcze musimy poczekać, gdy dzieci będą starsze. To ważne m.in. z powodów zdrowotnych. Poza tym Indie to tygiel. Widzimy tam najpiękniejsze obrazy, architekturę, przyrodę, kulturę, ale zdarzają się też doświadczenia straszne – nagle na ulicy napotykamy umierających, okaleczone przez dorosłych, żebrzące dzieci trędowatych... W taką podróż można zabrać najwcześniej nastolatki. (...)
Pani – aktorka, partner – operator filmowy. Oboje wykonujecie zawód podwyższonego ryzyka. Jak udaje się ułożyć życie z kimś z branży?
Jak zawsze są dwie strony medalu. To być może najlepsze wyjście, bo rozumiemy się, znamy reguły swoich zawodów, ale oczywiście bardzo trudno układa się wspólny kalendarz. Michał dużo pracuje za granicą. Bywa, że nie widzimy się kilka miesięcy, więc kiedy już się spotykamy, skupiamy się na tym, by wspólne chwile miały „wysoką jakość”.
Jest pani mamą na cały etat?
Staram się być jak najwięcej z dziećmi. Jeśli wyjeżdżam gdzieś na dłużej, zabieram je ze sobą. (...)
Czerwiec 2011