Początkowo, jeszcze za czasów zespołu Bass Medium Trinity, wydawało się, że będzie głosem nowej fali polskiego klubowego reggae – miała do tego zresztą odpowiednie predyspozycje, a przede wszystkim charyzmę taką, że mało który mężczyzna byłby gotów jej podskoczyć. Ale rozwijała się nader szybko, dziewczyński wigor ustępował miejsca coraz bardziej stonowanej kobiecości, a umiejętności wokalne jasno wskazywały na to, że ograniczanie się do jednej szufladki byłoby zbrodnią.
Próbowała zatem wielu rozwiązań. Na płycie „Momenty" nie ma już miejsca na bity, na dancehall i nawet to, co samym brzmieniem sugeruje sporą parkietową przydatność, potrafi mieć drugie dno. Dobrym przykładem jest najlepsze na krążku „Najtrudniej". W modnym, elektronicznym opakowaniu schronienie znalazły prawdziwe, do tego umiejętnie zwerbalizowane emocje. „Jeśli pozwolisz się zaprzyjaźnić, już nigdy ciebie nie zabłądzę" – śpiewa Marika. I słowa te kieruje do samej siebie. Albo singlowe „Baqaa" – pomyślałby kto, że za nośnym refrenem, chórkiem, krótkimi, wielce zręcznymi dialogami instrumentów kryje się piosenka będąca pożegnaniem bliskiej, nieżyjącej już osoby.