Krystian Lupa - rozmowa

Krystian Lupa przed premierą w TR Warszawa „Miasta snu", według powieści „Po tamtej stronie" Alfreda Kubina. Z reżyserem rozmawia Jacek Cieślak

Aktualizacja: 08.11.2012 00:45 Publikacja: 07.11.2012 18:05

Krystian Lupa, fot. Filip Piasek

Krystian Lupa, fot. Filip Piasek

Foto: TR Warszawa

Rz: Skąd w pana w nowym spektaklu piosenka Lany del Rey, ilustrująca parodię reklamy?

Zobacz galerię zdjęć


Krystian Lupa:

Chcąc nie chcąc, jestem konsumentem wszystkich produktów kultury. Ale Lana del Rey to propozycja Filipa Piaska, asystenta i reżysera filmów w spektaklowym Państwie Snu. Zależało mi na muzyce, która pasuje do reklamowej hybrydy — zarazem samochodu i perfum. Czasami mówię sobie na głos różne rzeczy, które mi się bzdurzą w mózgu. Powiedziało mi się nabrzmiałym seksem głosem „Sephora Das Auto", a Lana del Rey do tego pasowała idealnie. Uwielbiam osuwać się w idiotyzm. Fantastycznie relaksuje. A czasami wynika z niego coś, z czego nie zdajemy sobie sprawy.

Poprosiliśmy rzecznika ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, Macieja Babczyńskiego, o komentarz do uwag Krystiana Lupy dotyczących powołania Jana Klaty na dyrektora Starego Teatru w Krakowie -

czytaj więce

j


Część bohaterów pana spektaklu celowo zmierza do autokompromitacji, żeby się wyzwolić z ciasnego gorsetu obyczajów i zasad.

Na początek miałem pomysł, by walczyły i wzajemnie się kompromitowały dwa kluby: krakowski YY i warszawski AA. YY, rodzaj mistycznego antykwariatu, miał być apokaliptyczno-grobowy i narzekać, że dzieje się źle. Awangardowy AA, miał być pozytywne nastawiony do Patery, ukrytego kreatora całej sytuacji i Państwa Snu. W naszej schizofrenicznej sytuacji, protagoniści życia publicznego starają się wejść w jego rolę. Pokazać tak swoją twarz, jak wkłada się ją do otworu wyciętego w malowidle — portrecie króla w wesołym miasteczku. A potem znikają i inni próbują założyć tę samą maskę. Pomysł dwóch zwalczających się klubów upadł, gdy wycofałem się ze Starego Teatru w Krakowie. Narracja się zmieniła. Klub AA będzie bardziej wymieszany, niejednorodny. Będzie go rozsadzać od wewnątrz polemika i atmosfera plotkującego dyskursu, w którym wyładowujemy nasze frustracje.

Utraciliśmy poczucie wpływu na rzeczywistość? Demokracja zerwała się z łańcucha?

Oczywiście, ale uderza w nas, promieniuje.

Przypomnijmy, jaki był w 1984 r. pierwszy pana spektakl wg „Po tamtej stronie".

Kubin swoją książką zrobił sobie terapię. Opisał katastrofę psychiczną i wyszedł z niej obronną ręką, bo poświęcił swoje alter-ego, czyli Paterę — marzyciela, pławiącego się w wyzbytej z moralnych i myślowych rygorów logice snu.

Pan też pakuje się w kolejne awantury, przekracza granice, sprawdzając, co z tego wyjdzie.

Oczywiście. Jeżeli ktoś chce doświadczyć prawdy, musi przeprowadzić człowieka czy idee przez piekło poznania i kompromitacji. To bliskie ideom Junga. Kiedy byłem jego ortodoksyjnym fanem, zrobiłem dwa esktremalnie zwariowane spektakle — właśnie „Miasto snu" w Krakowie i „Ślub" Gombrowicza w Jeleniej Górze.

Dużą część życia spędza pan w teatrze. Można stworzyć alternatywną rzeczywistość?

Myślę, że tak, i często zespół wychodzi z takich projektów szczęśliwy, jakby powracał z podróży, która zmienia i wzbogaca. Tak było m. in. w „Factory 2". Aktorzy pół roku analizowali postaci z kręgu Andy'ego Warhola, zakochiwali się w nich i na tej podstawie stworzyli własne. W przypadku nowego „Miasta snu", też zmieszaliśmy konstelację postaci. Albo kradnąc pierwowzory do innych kontekstów, albo tworząc osobiste kreacje — z improwizacji i fantazji. Janek Drevnal i Sandra Korzeniak, którzy są prywatnie parą, zdecydowali się zagrać przygodę rozłączenia. Rozwijałem m. in. tę grę, prowokowałem zespół, czasem wzbudzając opór, ale on też wykonywał swoją część kreacji. Czerpaliśmy też z przygód i rozmów przy wódce, kiedy to serwujemy sobie wynurzenia. Alkoholowe sny o innym możliwym życiu, o innym możliwym świecie. Wielu ma poczucie, że idzie nie tą drogą, jaką wymarzyli i myśli o nowej, prawdziwszej instalacji życiowej, choć takie eksperymenty są niebezpieczne.

U Kubina, krainą snu zaczyna rządzić despota. Zauważa pan u siebie podobne skłonności?

Myślę, że pragnienie władzy ma każdy, a w szczególności artysta. Tworzenie fikcji wynika przecież z pragnienia oddziaływania czy prowokowania różnych procesów. Zawsze miałem potrzebę posiadania grona ludzi, których byłbym wodzem, przywódcą. Ale nigdy nie czułem czystego orgazmu władzy. Chodziło o zrealizowania marzenia, które czegoś ode mnie żądało.

Proszę to wyjaśnić.

Pierwsze spektakle w Paryżu, które zagraliśmy bez wcześniejszej próby generalnej, nie poszły równo. Po kryzysowym spektaklu, ostro się ze sobą obchodziliśmy. Jedna z aktorek powiedziała: „Chcesz powiedzieć, że ci sp.... spektakl? ". Jak to mnie? Sobie! To nie jest już tylko moja rzeczywistość. Może jestem poddany wariactwu, różnym tęsknotom i dążeniom jak Patera, który jest władcą despotycznym, ale też rozczarowują go przychodzący do miasta snu i nie korzystający z szansy. Ustawiliśmy sobie hamulce i zapory, by strzegły nas przed egocentryzmem, bo jest aspołeczny. A może chodzi o niekomformistyczne życie i pragnienie wolności: żeby się nie przymuszać do wszystkiego, nie tresować, nie oszukiwać. Mówi się często: dajcie mi jeszcze rok, a rzeczy patologiczne zaczną znikać. Marzenie zacznie się ziszczać.

Politycy tak mówią.

Nie bronię ich. Rzeczywistość wymyka im się z rąk i wtedy zaczynają walczyć o siebie. Pewnie na początku nie chcieli tego, ale tak się zwykle kończy. Przekonują się, że walczą o prawo do następnego kroku, a tak naprawdę chodzi im o przetrwanie. Jak powiedział Bernhard: „Największy nasz wysiłek wkładamy w to, żeby się nie skompromitować".

Wracamy do polskiego koszmaru opisanego w „Ślubie".

Tak. U Gombrowicza czyny, gesty i słowa odkształcają się, zaczynają umierać, zanim dojrzały. Takie są kadencje naszych rządów. Od pierwszej chwili pokracznieją, stają się monstrami, które trzeba ubić, by dać szanse... nowej poczwarce.

Pan też tworzy teatralną republikę, zarówno ze swoich spektakli, jak i pana wielu wpływowych uczniów.

Odnajduję takie motywy w nowym spektaklu, choć jako mieszkaniec tej rzeczywistości, czuję że jest niszczona. Nowa narracja teatralna i nowa wspólnota reżyserów, po ostatnich decyzjach administracyjnych nie ma gdzie się rozwijać.

Czuje się pan Królem Lirem?

Nie mam zamiaru szlochać, choć nie podoba mi się to, co się stało z Teatrem Dramatycznym i jak traktuje się TR Warszawa, albo Nowy Teatr. Moje odejście ze Starego Teatru to wyraz walki o profil tej sceny i autonomię Rady Artystycznej. Minister kultury Bogdan Zdrojewski nie uszanował jej, nie podjął z nią dyskusji.

Popierał pan Grzegorza Jarzynę...

... i Bartosza Szydłowskiego...

... ale wyłoniony w konkursie Jan Klata, nowy szef Starego, też był pana studentem.

To zdolny reżyser, ale tak jak Kantor, czy ja, nie powinien być dyrektorem teatru. Nie takiego człowieka szukaliśmy.

rozmawiał Jacek Cieślak

Poprosiliśmy rzecznika ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, Macieja Babczyńskiego, o komentarz do uwag Krystiana Lupy dotyczących powołania Jana Klaty na dyrektora Starego Teatru w Krakowie.

Przy powołaniu Jana Klaty, Minister wziął pod uwagę opinię i jednogłośną rekomendację zespołu oceniającego, w skład którego oprócz przedstawicieli stowarzyszeń twórczych oraz organizacji związkowych działających w Teatrze, weszli aktorzy związani ze Starym Teatrem - Jerzy Trela, Krzysztof Globisz i Juliusz Chrząstowski, którzy reprezentowali zespół artystyczny - powiedział. - Wśród kryteriów, którymi kierował się zespół oceniający, znalazły się: dorobek artystyczny, posiadane doświadczenie w pracy w teatrze, umiejętność kierowania zespołem oraz rozległość kontaktów artystycznych na szczeblach ogólnopolskim i międzynarodowym. Fundamentalne znaczenie miała- złożona na prośbę ministra- koncepcja kierowania Starym Teatrem, która stała się podstawą do szczegółowej rozmowy z kandydatem i dyskusją zespołu.

Premiera w Warszawie 10 listopada 2012 w Hali Transcolor. Spektakl powstał pod szyldem TR Warszawa w koprodukcji z Théatre de la Ville w Paryżu i Instytutem Adama Mickiewicza, we współpracy z Teatrem Dramatycznym w Warszawie.

scenariusz Krystian Lupa i kreacja zbiorowa

reżyseria, scenografia Krystian Lupa

dramaturgia Iga Gańczarczyk

kostiumy Piotr Skiba

muzyka Mieczysław Mejza

kompozycja przestrzeni dźwiękowej Piotr Żyła

wideo Filip Piasek, Tomasz Michalczewski

obsada Jan Dravnel, Jakub Gierszał, Sandra Korzeniak, Magdalena Kuta, Władysław Kowalski, Lech Łotocki, Maria Maj, Małgorzata Maślanka, Henryk Niebudek, Monika Niemczyk, Agnieszka Roszkowska, Piotr Skiba, Andrzej Szeremeta, Tomasz Tyndyk

Więcej informacji na temat premiery spektaklu www.trwrszawa.pl

Rz: Skąd w pana w nowym spektaklu piosenka Lany del Rey, ilustrująca parodię reklamy?

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"