Reklama

Mocny hard rock z hinduską mantrą

Soundgarden, jedna z największych legend grounge, nagrał dobry album – „King Animal” - pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 28.11.2012 10:31

Soundgarden, King Animal, Universal, CD, 2012

Soundgarden, King Animal, Universal, CD, 2012

Foto: Rzeczpospolita

Najsłynniejsze rockowe zespoły powracają, by zagrać jeden charytatywny koncert jak Led Zeppelin lub jak The Police zarobić gigantyczne pieniądze na tournee. Muzycy Soundgarden – Chris Cornell, Matt Cameron, Ben Shepherd i Kim Thayil – do pomysłu ponownego spotkania podeszli ostrożnie. Ale zrobili wszystko, by nie był to epizod.

Zobacz na Empik.rp.pl

W 2010 r., po raz pierwszy od  13 lat,  postanowili spróbować sił podczas koncertów, a gdy wypadły dobrze, zdecydowali się na płytę „the best of". Teraz ukazał się pierwszy od 16 lat album studyjny „King Animal".

Efekt jest zaskakujący: można było się spodziewać dominacji Chrisa Cornela, który w okresie zawieszenia działalności zespołu odnosił sukcesy wraz z formacją Audioslave, pracował też z Timbalandem. Tymczasem, o dziwo, nagrania robią wrażenie dzieła zbiorowego, w którym stopiły się talenty i gusty wszystkich muzyków.

Zespół nie powtórzył żadnego z wcześniejszych albumów, co przy comebackach prawie się nie zdarza. Nie epatuje spektakularnie głośną i ciężką muzyką gitarową. Nagrania są mocne, ale emanują spokojem. Pewnie to wynik harmonii panującej w kwartecie.

Reklama
Reklama

Pierwszym singlem była kompozycja „Been Away To Long", ale o wiele lepsza jest „A Thousand Days Before". To muzyka w stylu George'a Harrisona, który uwielbiał hinduskie motywy grane na sitar. Gitarzysta Kim Thayil ma tę muzykę w genach i nie potrzebował tradycyjnych instrumentów z Indii, by zagrać hard rocka w indyjskim wydaniu.

„Non-State Actor" rozpoczyna hendrixowska zagrywka Thayila i krzyk Cornella, nawiązujący do pierwszych płyt Black Sabbath. Motyw gitarowy jest niepowtarzalny – tak brzmi tylko Soundgarden.

Do repertuaru ballad grupa dołożyła nowe – ponurą „Bones of Birds" oraz bardziej żwawą „Taree". Ale najlepsza jest „Black Saturday" rozpięta między delikatnym, akustycznym początkiem, przewrotnie zmiennym refrenem i kosmicznie brzmiącą solówką.

Zaskakuje finał: „Rowing", wprowadzony przez „Eyelid's Mouth" z gościnnym udziałem Mike'a McCready'ego z Pearl Jam. Najpierw obco brzmi elektronicznie przetworzona perkusja,  a potem zaczyna się bluesowa mantra z mocną solówką i pięknie zagranym na basie motywem. „King Animal" będzie rządził na rockowych listach przebojów. Oby długo nie abdykował.

Soundgarden, King Animal, Universal, CD, 2012

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama