Skomponował jakieś 700 piosenek, nie licząc muzyki do filmu, teatru, telewizji i słuchowisk radiowych. A jednak Jerzy Wasowski nie chciał, by nazywano go kompozytorem. Mawiał: „Czy ktoś, kto kilka razy w życiu dogonił tramwaj, nazywany jest sprinterem?".
Niezwykła to skromność w przypadku twórcy tylu przebojów. I nie na dzisiejsze czasy, gdy niemal obowiązkiem stało się publiczne chwalenie się sukcesami. On należy wszakże do innej epoki, jego muzyka również, co nie oznacza, że dla współczesnego słuchacza straciła urok i wdzięk.
Grzegorz, syn Jerzego Wasowskiego, wybrał sto piosenek ojca z okazji setnej rocznicy jego urodzin. Dodał jeszcze kilka bonusów, a cały zamysł wydawnictwa jest klarowny. Ma przypomnieć, że pan Jerzy nie był wyłącznie jednym z dwóch filarów Kabaretu Starszych Panów. Skomponował kilkadziesiąt innych nie mniej chwytliwych melodii.
W czteropłytowym zestawie nie zabrakło tak znanych utworów, jak „Wesołe jest życie staruszka", „Addio, pomidory!" czy „Bo we mnie jest seks", ale piosenki Starszych Panów są tu w mniejszości. Mamy natomiast okazję wrócić do przebojów, które w latach 50. i 60. nuciła cała Polska. Można by długo je wymieniać: „Warszawa da się lubić", „Piosenka Stacha Matysiaka", „Złoty pierścionek", „Szczęścia nie szukaj daleko", „Po ten kwiat czerwony"...