Najnowsza "Godzilla" obfituje w niesamowite efekty specjalne. Wielki ekran o wysokości 14 metrów przybliża każdy detal 150-metrowego jaszczura, zaś krystalicznie czysty dźwięk podbija rewelacyjną muzykę towarzyszącą niekończącej się fali zniszczeń.
Reżyser Gareth Edwards zaangażował do filmu Bryana Cranstona (Breaking Bad) i Aarona Johnsona (Kick-Ass).
Potwór stworzony przez Ishiro Hondę w tym roku skończy 60 lat. Swoimi narodzinami rozpoczął serię filmów nazywanych „kaiju movie" (z jap. filmy o gigantycznych potworach), do których dzisiaj należy także King Kong, czy Pacific Rim.
Po amerykańskiej wersji Rolanda Emmericha, fani długo czekali na powrót króla potworów i popkultury. Nowa Godzilla jest wysokobudżetowym dziełem reżysera Garetha Edwardsa, który mocno trzyma się japońskich pierwowzorów wielkiego jaszczura.
Podobnie jak w pierwszym filmie z 1954 roku, tak i we współczesnej części Godzilli, ludzkość stanie na skraju upadku cywilizacyjnego. Od zakończenia II wojny światowej dokonano wielu testów atomowych na Pacyfiku. Niestety natura nie jest siłą, którą da się kontrolować i niedługo później odpowiedziała na niegodziwość naukowców. W czasie morskich eksperymentów obudzono coś, co żyło głęboko w oceanicznej otchłani, a testy atomowe okazały się próbami zabicia obudzonego potwora. Przebudzona bestia stanie się pierwszym elementem prowadzącym do kompletnej zagłady naszego gatunku. Aby jednak uratować Ziemię, trzeba będzie nawiązać sojusz z jeszcze bardziej nieokiełznaną potęgą, nazywaną przez najstarszych mieszkańców japońskich wysp: Gojira.