Wczoraj w godzinach popołudniowych lokalnego czasu służby medyczne otrzymały wezwanie do domu Joni Mitchell w Los Angeles. 71-letnia artystka, którą znaleziono nieprzytomną, została przewieziona do szpitala.

Kanadyjska wokalistka, która oficjalnie zawiesiła działalność nagraniową i sceniczną kilkanaście lat temu, sporadycznie powracała udzielając się w projektach innych wykonawców. Najważniejszy był udział w nagraniu albumu Herbiego Hancocka z jej kompozycjami „River: The Joni Letters". Płyta otrzymała najbardziej prestiżową nagrodę Grammy za Album Roku 2007, a Joni Mitchell ósmą w swej karierze statuetkę gramofonu.

W niedawnej rozmowie z New York Magazine potwierdziła, że walczy z rzadkim schorzeniem skóry nazywanym chorobą Morgellonów, która osłabia jej układ immunologiczny. - To nie są halucynacje, a prawdziwa choroba. Pożera mnie żywcem, wypija moje soki, jestem chora całe życie - podkreślała w rozmowie z „Daily Mail".

Na oficjalnej stronie Joni Mitchell znajdziemy aktualne informacje o jej stanie. - Zapal świecę i zaśpiewaj piosenkę, wyślijmy jej wszyscy dobre życzenia - czytamy w oświadczeniu.