Reklama

Dawny buntownik Pierre Boulez nie żyje

W wieku 90 lat zmarł kompozytor i dyrygent, Pierre Boulez, jedna z największych postaci muzyki XX wieku. Pół wieku temu rzucił hasło spalenia wszystkich teatrów operowych na świecie.

Publikacja: 07.01.2016 06:36

Dawny buntownik Pierre Boulez nie żyje

Foto: materiały prasowe

Jego biografia to jeszcze jeden przykład, jak zmienia się życie nieprzejednanych zwolenników awangardy. Kiedy w 1955 roku odbyło się prawykonanie utworu Bouleza „Les Marteau  sans maitre”, co znaczy „Młotek bez mistrza” (tytuł zaczerpnięty od wiersza pewnego surrealistycznego poety), z miejsca obwołano go apostołem nowej muzyki.

Swą pozycję wzmocnił w następnych latach nie tylko kolejnymi kompozycjami, ale także organizowanym przez siebie w Paryżu cyklem koncertów awangardowych utworów „Domaine Musical” oraz licznymi wystąpieniami, w których piętnował wszystko to, co w muzyce wsteczne, czyli większość dokonań największych kompozytorów XX wieku. Nie unikał też ostrych deklaracji politycznych, był m. in. zdeklarowanym przeciwnikiem francuskiej wojny w Algierii.

Gdy we Francji przyszedł rewolucyjny maj 1968 roku rzucił hasło spalenia teatrów operowych – siedliska konserwatywnej sztuki. Stało się ono tak głośne i tak zapamiętane, że w 2002 roku policja szwajcarska zatrzymała go w Bazylei pod zarzutem nawoływania do terroryzmu, a jednym z argumentów było właśnie owo wystąpienie z czasów młodzieńczego buntu.

A jednak pod koniec lat 60. Pierre Boulez uznał, że większość kompozytorów awangardowych zdradziła swe ideały i zajął się przede wszystkim dyrygowaniem. Zaczął od współpracy z Cleveland Orchestra i BBC Symphony Orchestra, której rychło został szefem. A w następnej dekadzie pojawił się w najbardziej snobistycznym i konserwatywnym przybytku sztuki operowej, jakim jest gmach Festiwalu Wagnerowskiego w Bayreuth. Z okazji stulecia tej imprezy, przygotował w 1976 r. premierę „Pierścienia Nibelunga”, jego interpretacja tego monumentalnego dzieła przeszła do historii.

Od tego czasu mniej komponował, a coraz więcej dyrygował i to nie tylko dziełami wielkich XX-wiecznych poprzedników, ale i na przykład ostatniego romantyka, Gustava Mahlera. Okazał się tak świetnym dyrygentem, że niemal do ostatnich chwil życia zapraszały go najlepsze orkiestry świata: Berlińscy Filharmonicy, Nowojorscy Filharmonicy (był krótko ich szefem w latach 70.), czy Chicago Symphony Orchestra (od 1995 roku jej pierwszy gościnny dyrygent).

Reklama
Reklama

Można zatem powiedzieć, że tak właśnie kończą ci, którzy za młodu chcieli dokonać rewolucji, ale w przypadku Pierre’a Bouleza nie jest to do końca prawda. Jego utwory, także te powstałe w latach 90., wywarły ogromny wpływ na kolejne pokolenia młodych kompozytorów. A poza tym Boulez, dyrygując Mahlerem czy Wagnerem, troszczył się jednocześnie o przyszłość nowej muzyki.

Jego biografia to także przykład, jak wiele dla awangardowej sztuki mogą zdziałać politycy, jeśli rozumieją, że trzeba ją otoczyć opieką. Niepokorną osobowość Pierre’a Bouleza potrafili docenić prezydent Georges Pompidou czy ówczesny mer Paryża Jacques Chirac, a nawet kolejny prezydent Valery Giscard d’Estaing, który prywatnie nie należy do zwolenników nowej muzyki.

Dzięki ich wsparciu Pierre Boulez doprowadził do założenia unikalnego na skalę światową Instytutu Badań i Koordynacji Akustyczno-Muzycznych (IRCAM), działającego początkowe przy Centrum Pompidou, a potem usamodzielnionego. To dzięki Boulezowi Paryż otrzymał w 1995 roku Cite de la Musique – centrum z salą koncertową na 1200 miejsc, dostosowaną  do wykonywania nowoczesnej muzyki o niekonwencjonalnych obsadach wykonawców. Boulez zaangażował się również w powstanie w Paryżu Opery Bastille. A na wiadomość o jego śmierci kolejny prezydent Francois Hollande napisał: „Pierre Boulez rozświetlał muzykę francuską na całym świecie”.

W Polsce był tylko raz, w 1967 roku z BBC Symphony Orchestra, ale jej drugi koncert poprowadził w Warszawie legendarny już wówczas dyrygent Sir John Barbirolli i został  znacznie życzliwiej przyjęty przez publiczność. Legenda głosi , że od tego momentu Pierre Boulez nie miał ochoty przyjechać ponownie. Tym niemniej w 2012 roku w Szwajcarii odebrał order Zasłużonego dla kultury polskiej „Gloria Artis”. I pozostało także wspaniałe nagranie dla Deutsche Grammophon obu koncertów fortepianowych Ravela w wykonaniu Krystiana Zimermana z Cleveland Orchestra pod dyrekcją Pierre’a Bouleza.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama