Na pewno nie napisałbym takiej piosenki. Czasem śmieję się z tego tekstu, bo kobiety mają dziwne wyobrażenia na temat nas, facetów. Nawet w swoim ukochanym mężczyźnie widzą samca, który wymłóciłby wszystkie samiczki spod sceny. Ja tego nie wiem, ale ona to wie. Rozbawił mnie ten tekst.
Ciekawa jest piosenka o obłudzie w małżeństwach z wieloletnim doświadczeniem.
To utwór o związkach, które zmieniły się w spółki biznesowe, połączone wspólnym lokalem i koniecznością spłaty kredytu. Ale nie chciałbym nikogo oceniać. Są w rodzinach sytuacje przeróżne, złożone. Znamy przecież małżeństwa, gdzie jeden z partnerów najchętniej wszystko by zakończył, ale są dzieci i nie chce ich unieszczęśliwiać, ze względu na więź z synami lub córkami. I tak to trwa latami. Ale to jest również piosenka o umiejętności powiedzenia „nie" albo „dość". To duża sztuka. Osobiście jestem chyba bardzo ostry, chwilami za ostry. Zwłaszcza gdy ktoś kręci lub wypiera się swoich błędów. Tymczasem w zespole trzeba być zarówno stanowczym, jak i dyplomatycznym. Pracuję nad tym, bo trudno się uśmiechać do siebie na scenie podczas koncertu, kiedy w kulisach i garderobie była zła atmosfera. Nie da się walnąć pięścią w stół i zaraz być dla siebie czarująco miłym. Bycie liderem to nie jest lekki chleb. Piosenka o Warszawie pokazuje, jak ważne jest to miasto dla pana, tymczasem inni zmieniają stolicę w korporacyjny cyrk i „warszawkę".
Ta piosenka była o wiele ostrzejsza, wręcz pełna gniewu, ale najbardziej radykalne zwroty utemperowałem. Chciałem wystąpić w obronie mojego miasta, miasta mojej rodziny, która żyje tu od kilku pokoleń. Pamiętam, jakie było, i znam je również z opowieści dziadków. Kiedyś, gdyby ktoś nazwał Warszawę „warszawką", dostałby w twarz. „Od stolicy won, bo krew się będzie lać" – śpiewał Grzesiuk. „Znakiem tego nie bądź lebiegą, przyhamuj buzię i nie gadaj więcej nic". Tak mocna była miłość warszawiaków do ich miasta, że byli w stanie za nie oddać życie. Szacunek dla nich. Chylmy przed nimi czoła.
W Wilkach gra teraz pana syn Beniamin. Jest przyzwoitką czy wnosi żywioł młodości?
Nie wiem, ile to lat potrwa, ale na razie jest wspaniale. Beniamim wnosi do zespołu dużo młodzieńczej energii, gra na klawiszach, na gitarze i śpiewa. Na koncercie daje czadu. Śpiewam i gram z synem, ludzie śpiewają z nami. To dla mnie wielkie przeżycie. Mogę go przytulić na scenie. Wielka sprawa. Został bardzo dobrze przyjęty przez kolegów. Dbają o niego jak o własnego syna. Bo Wilki to nie tylko zespół, ale i wspaniała rodzina.