Foo Fighters, zespół Dave’a Grohla, byłego muzyka Nirvany, choć nie każdemu podoba się jego pełna amerykańskiego entuzjazmu muzyka, zaimponował niezwykle energetycznym show. Z minuty na minutę rósł przed sceną tłum, spływały tam strużki fanów ze wszystkich zakątków festiwalu: jeśli nawet nie padł rekord, publiczność mogła być nawet dwukrotnie większa niż podczas występu Radiohead.
Bo Foo Fighters poraża energią i witalnością. Nie wiadomo skąd Grohl bierze siły na to, by przez ponad dwie godziny walić w struny, zdzierać gardło i nie słaniać się na nogach tylko tryskać energią i uśmiechać.
Amerykanie zagrali „Pretender”, „Something From Nothing” czy „Best Of You”, a także premierą piosenkę „La Dee Da” z płyty, która ukaże się za kilka miesięcy. Razem z Grohlem zaśpiewała ją Alison Mossghart, nomen-omen estradowa fighterka i wokalistka duetu The Kills, która rozgrzała fanów przed show Foo Fighters. - To ona mi powiedziała, że jesteście zwariowaną publicznością! – krzyczał Grohl.
A dziś koncert supergrupy Prophets of Rage, ale przede wszystkim The Weeknd. Zaś w sobotę na finał The XX.
— Jacek Cieślak z Gdyni