Później jednak klimat się zmienia. Muzyk zaprosił amerykańskich i brytyjskich raperów, którzy wnieśli więcej luzu i funkową nutę. Ale gospodarz się nimi nie wyręcza, a to, co nam oferuje, to wciąż zarażony polską szarością i mentalnością rap. W „To mamy w myśli” na tle lekko zarysowanego podkładu Ostry wylicza pozostałości socjalizmu – kombinatorstwo, lejącą się wódkę, apatię i lenistwo wiszące nad nami jak chmura z Czarnobyla.

Młodzi dziedziczą bylejakość i brak miłości, tyle że zagłuszają je nie spirytusem, lecz kokainą. Między jedną a drugą działką eksploduje chęć, by się dorobić i mieć wszystko, co poleca „szklane oko”. „Pij mleko” jest manifestem przeciwko telewizji wciskającej nam korporacyjne produkty i obce marki – pseudo świeże, niby-zdrowe. Ostry brnie przez reklamową paplaninę, a na sztandarze ma hasło, które zna pewnie ze szkoły podstawowej, kiedy naszym kręgosłupom służyło rozdawane w stołówkach mleko polskich krów.

Do dzieciństwa wraca też, by podkreślić, że wychował się nie na Bebiko, tylko na jazzie z winylowych płyt. Potem był rozwód rodziców i dorastanie na ulicach. Może stąd w nim czułość dla dzieci pozostawionych samym sobie, a może miało na to wpływ jego niedawne ojcostwo. W „Jestem tylko dzieckiem” rozlicza nas z samozadowolenia i wycieczek do egzotycznych krajów, w których głód i samotność najmłodszych są wszechobecne, choć nie chcemy ich widzieć.

Mniej na tej płycie jazzu, więcej funkowych bitów w stylu retro, wyraźnie słychać sentyment do dawnych polskich nagrań. Ostry jest charyzmatycznym gadułą i jego rymy często przyćmiewają muzykę. Ale tym razem nic nie stracimy. Album jest dwupłytowy, drugi krążek wypełniły wersje instrumentalne, są wśród nich perełki. A całość to w polskim hiphopowym jadłospisie danie wyjątkowo wykwintne.

O.S.T.R. Ja tu tylko sprzątam, Asfalt Records, 2008