Ten schemat łamie Syndrom Kreta – rockandrollowy zespół czterech facetów, których muzyczna pasja odezwała się, gdy już osiągnęli sukces zawodowy.
Gdy w czwartek o godz. 19 wyjdą na scenę w klubie Pretekst (Kolejowa 8/10), zmienią się w pełnych energii i zadziornych rockmanów.
Muzyką parali się już we wczesnej młodości, ale teraz pokazują, że bunt nie musi blednąć w miarę upływu lat, a drapieżność może iść w parze z dojrzałością. Ich pierwszy krążek demo „Demo Kracja” to dawka dynamicznego i wyrazistego grania na trzy gitary i perkusję, złagodzonego melodyjnymi wokalami i poczuciem humoru. Członkowie Syndromu Kreta znaleźli sposób na ucieczkę od rutyny.
Znaczenie nazwy zespołu najczytelniej ujawnia się w zarażonym punkową nutą utworze „Pracodawca”, który rozpoczyna wers: „Jesteś moim pracodawcą, patrzysz, jak zarabiam na twój brzuch”. Dalej szefom i przełożonym dostaje się znacznie mocniej. Równie wyrazista jest „Muotopolska” – doprawiony ostrymi riffami komentarz do zmian, jakie przechodzimy od 1989 r. Przypomina wyliczankę wad, które składają się na polskość, jednak koniec jest przewrotny – to patriotyczne wyznanie kogoś, kto doświadczył życia za granicą, ale nie stracił miłości do kraju nad Wisłą.
Syndrom Kreta historię ma krótką, działa od półtora roku, ale chyba właśnie dlatego świeżość utworów i energia członków grupy tak świetnie sprawdzają się na koncertach.