Płyta jest potrzebna choćby młodym słuchaczom, by dowiedzieli się, że największe dzisiejsze gwiazdy, np. Muse, czerpią z nagrań Królowej.
Jej popularność podtrzymywała ostatnio koncertowa działalność gitarzysty Briana Maya i perkusisty Rogera Taylora, którzy zaprosili do współpracy Paula Rodgersa, byłego wokalistę Free i Bad Company. Razem nagrali album „Cosmos Rocks”.
Promując najnowszą składankę, Taylor oświadczył, że rozstali się z Rodgersem, gdy ten postanowił wznowić działalność Bad Company. Potwierdził to, co nurtowało wielu fanów – że głos Paula nie pasował do stylistyki Queen. Różnice ujawniły się podczas pracy w studio – May i Taylor są bowiem perfekcjonistami, Rodgers zaś lubi nagrywać krótko i szybko. Najważniejsze jest oświadczenie Taylora, że Queen nie zamierza zawieszać działalności koncertowej. Pomysł ten pobłogosławił trzeci z żyjących instrumentalistów oryginalnego składu, basista John Deacon, choć sam wybrał życie w domowym zaciszu.
Najnowszy album może liczyć na powodzenie, ponieważ składanki Queen zawsze królowały na listach przebojów. Album „Greatest Hits” pobił rekord sprzedaży na Wyspach Brytyjskich – rozszedł się w ponad 5,5 mln egzemplarzy. Wydanie najnowszego „the best of” muzycy argumentują koniecznością dokonania wyboru tego, co najlepsze. Składanek wydali bowiem kilka, są to podwójne albumy, które w większości nie obejmują całości dyskografii. Nowa płyta ukazała się w wielu formatach, także w kolekcjonerskich wersjach winylowych. Na CD wydano również komentarze i anegdoty muzyków o piosenkach.
Współczuję artystom, bo wybór 20 piosenek z gigantycznego dorobku musiał być trudny. Są jednak utwory hymny, których zabraknąć nie mogło. Chodzi rzecz jasna o „We Will Rock You” i „We Are the Champions” rozbrzmiewające na wielu arenach sportowych. Nie mogło się obyć bez najbardziej wyrafinowanego utworu, czyli „Bohemian Rhapsody”.