Kiedy nagrywała pierwsze płyty ze swoją szczecińską formacją, z jej piosenkami utożsamiała się bardzo młoda, nastoletnia, zbuntowana publiczność. Utwory z „Fire” (1993) czy rok późniejszej „Ho!” stały się niemal hymnami młodego pokolenia. Zupełnie inne – choć nadal znakomite i mądre – były jej teksty na pierwszym solowym albumie Nosowskiej „Puk.Puk” (1996).
Ale trudno się dziwić. – Jestem starsza, dojrzalsza, bardziej odpowiedzialna – mówiła w jednym z wywiadów. – Jestem matką i czuję się naprawdę wolna. Jestem szczęśliwą kobietą, cieszą mnie drobiazgi, na przykład to, że coraz lepiej gotuję.Ale artystka dojrzała też muzycznie. Proste, surowe brzmienia gitar oraz grunge’owy brud i chropowatość muzyki Hey zastąpiła bardziej wyrafinowanym rockiem zanurzonym w nowoczesne, elektroniczne brzmienia, dużo uwagi poświęcała też produkcji.
Dziś Katarzyna Nosowska ma już stabilną pozycję. Laureatka Paszportu „Polityki” i zdobywczyni 14 Fryderyków wciąż regularnie wydaje płyty z Hey i co jakiś czas „przemawia własnym głosem”. W tym roku – po siedmiu latach przerwy – pojawił się jej solowy album „UniSexBlues”, znów pełen syntetycznych dźwięków, ale urozmaicony popem, r’n’b czy bluesem. Materiał powstawał długo – pierwsze przymiarki do tych piosenek Nosowska zrobiła 7 lat temu. Ale efekt jest fantastyczny.
Hybrydy, ul. Złota 7/9, 11.11, godz. 19