Przebrzmiałe roczniki

Stare kalendarze zwykle trafiają na Śmietnik. – Ale jak można wyrzucić kalendarz po profesorze Tadeuszu Banachiewiczu, genialnym astronomie i matematyku, albo zapiski kalendarzowe odkrywcy pyłowych księżyców Ziemi, Kazimierza Kordylewskiego? – pyta Marek Sosenko, krakowski kolekcjoner

Publikacja: 12.12.2007 22:28

Przebrzmiałe roczniki

Foto: Rzeczpospolita

Red

W nazwanym umownie dziale „kalendarze po sławnych ludziach” Marek Sosenko ma też kalendarz „Agenda”, należący kiedyś do księżnej Aleksandry Ogińskiej-Brzostowskiej, córki Michała Kleofasa Ogińskiego, znanego kompozytora. – Oprócz kalendarium, imion świętych, kwadr księżyca, kalendarze zawsze kryły ciekawe informacje, porady, sentencje czy zapiski. „Matuś pomarli”, „Józek z Bartynowskim wyjechał do Hameryki”, „wielka powódź” – cytuje je Sosenko i mimo że nie wie, o jaką matuś chodzi, ani o jakiego Bartynowskiego, przeszywa go dreszcz emocji.

Alfabetów Morse’a i Braille’a Marek Sosenko nauczył się z kalendarza wydawnictwa „Iskier” z 1931 roku, który odnalazł w bibliotece ojca, Zygmunta, filologa klasycznego. – Do dzisiaj je mam w głowie – opowiada Sosenko, który kalendarza w płóciennej granatowej oprawie się nie pozbył. Nadal też stosuje jedną z najstarszych zapisanych pismem pieczęciowym maksym chińskich, przetłumaczoną na marginesie zerwanej kartki z innego kalendarza: „Mistrz powiedział – uczyć się i ciągle ćwiczyć”.

Ludzie zawsze w kalendarzach znajdowali dla siebie porady. W tym wydanym w XVIII wieku w Supraślu zalecano „obwisłe i zmarszczone cycki stężyć i wygładzić” miksturą m.in. z soku oliwnego i gumy arabskiej. Receptariusz XVI-wiecznego włoskiego alchemika Aleksiusa Pedemontanusa radził tym samym lekarstwem leczyć i oczy: „Na oczy krwią zaciekłe służy i gdy komu gnojem zasychają, czyni ich wejrzenie pięknym”.

Uwagi, kiedy „krwie puszczać, stawiać bańki, przystawiać pijawki, dzieci od piersi odłączać, czy zażywać lekarstwa” kalendarze łączyły z prognostykami astrologicznymi, mówiącymi: „czego w jaki dzień nie robić wcale, co robić jest dobrze, a co lepiej”. Zygmunt Gloger przytacza z kalendarza Mikołaja Szadka, wydanego w 1528 r., wskazówki dotyczące strzyżenia włosów: „Wierzono wówczas i dziś są ludzie, którzy wierzą, że najlepiej strzydz włosy na nowiu, aby rosły z rosnącym księżycem”.

„Monitor” z 20 sierpnia 1766 r. donosił o zatargu między ojcem panny młodej a jej narzeczonym, „z tego powodu, że dzień naznaczony przez ojca na wesele jako w jego kalendarzu do zaślubin szczęśliwy, był w kalendarzu kawalera oznaczony jako najgorszy”.

Stare kalendarze w dobrym stanie są dzisiaj rzadkością, bo korzystało z nich wiele osób. Szukały tam terminu jarmarku, rozkładu jazdy dyliżansów, czytały zamieszczone krótkie opowieści. – „Minister oddalony, powieść perska” – tym półstronicowym opowiadaniem zaczytywali się posiadacze popularnego „Kalendarza Polskiego i Ruskiego” z 1811 roku – opowiada Sosenko. Można też znaleźć pseudonaukowe wykłady, jak np. o właściwości szmaragdów, które mają „(...) wielką sympatię z panieństwem tak dalece, że prawdziwy szmaragd podczas nierządnej akcji kruszyć się musi” – czytamy w kalendarzu z 1748 roku Jana Niegowieckiego. – Natomiast bogate życie biznesowe prezentują krakowskie wydawnictwa Józefa Czecha i „Czasu”. W egzemplarzu kalendarza Czecha z 1910 r. oryginalną reklamę dali Stefan Grudziński i Tadeusz Berger. Sosenko przytacza jej tekst: „Najlepiej zagrają znakomite francuskie pathefony, demonstracye w lokalu bez przymusu kupna. Kraków ul. Szewska 10”.

– Reprodukcje obrazów Piotra Stachiewicza, przedstawiające urodziwe dziewczyny z podkrakowskich wsi, zdobią jeden z najładniejszych spośród 390 kalendarzy, jakie mamy w kolekcji – mówi Maria Kwaśnik, kierowniczka Archiwum Muzeum Historycznego Krakowa o kalendarzu Zakładów Graficznych „Akropol” z 1934 roku. – To w Krakowie powstał w 1474 roku najstarszy kalendarz polski, wydany przez wędrownego drukarza z Bawarii Kacpra Straubego. Uważany jest za pierwszy druk na ziemiach polskich w języku łacińskim (oryginał znajduje się w Bibliotece Jagiellońskiej). Najstarszy kalendarz polski w języku polskim ukazał się też w Krakowie w oficynie Jana Hallera w 1516 roku. Układanie kalendarzy stało się najpierw przywilejem, a potem wręcz obowiązkiem profesorów Akademii Krakowskiej. – Kalendarz zmieniał się od czasu pierwszych szarych i ubogich graficznie ksiąg w kierunku kolorowych i bogato zdobionych wydawnictw, dostępnych tylko tym, którzy umieli czytać – mówi kustoszka.

Kiedyś oglądano „Piękną Zośkę” na jednokartkowym kalendarzu z 1935 roku wydrukowanym przez krakowskie wydawnictwo „First i S-ka” Salonu Malarzy Polskich. Dzisiaj najbardziej pożądane są planszowe kalendarze ścienne Pirelli wydawane od 1964 roku, a od 15 lat też te włoskiego producenta kawy Lavazza. Nie można ich kupić, a jeśli się dostanie egzemplarz w prezencie, to znak, że jest się uznanym za VIP. Bielska Galeria Fotografii B&B zapowiada u progu roku pokaz ekskluzywnych fotografii z kalendarza Lavazzy na rok 2008: pośród barokowego przepychu i luksusu ujrzymy oniryczne obrazy, a na nich kobiety z filiżanką kawy.

W nazwanym umownie dziale „kalendarze po sławnych ludziach” Marek Sosenko ma też kalendarz „Agenda”, należący kiedyś do księżnej Aleksandry Ogińskiej-Brzostowskiej, córki Michała Kleofasa Ogińskiego, znanego kompozytora. – Oprócz kalendarium, imion świętych, kwadr księżyca, kalendarze zawsze kryły ciekawe informacje, porady, sentencje czy zapiski. „Matuś pomarli”, „Józek z Bartynowskim wyjechał do Hameryki”, „wielka powódź” – cytuje je Sosenko i mimo że nie wie, o jaką matuś chodzi, ani o jakiego Bartynowskiego, przeszywa go dreszcz emocji.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"