Dom miał zapadnięty dach, zmurszałe stropy, dziury w oknach, wyżarte przez szczury, zgniłe podłogi. Fundamenty się rozjeżdżały, a pokrzywy sięgały ramion. – A jednak urzekł mnie od razu – mówi 84-letni Marian Rogoziński. – Przypominał mi to, co straciłem: krajobrazy okolic Wilna. Uważa, że gdyby nie był romantykiem, nie podjąłby się odbudowy.
30 lat temu o kupno blachy trzeba było składać podanie do ministra. „Szyny kolejowe na stropy” – widnieją w zeszycie skrupulatnych wydatków. Belki były nie do zdobycia.
– Odbudowa to była droga przez piekło. Wszystko załatwiało się dzięki życzliwości ludzi porządnych. Tylko że tacy rzadko piastowali stanowiska.Dachówki dostał za eternit od sąsiadów z zabudowań podworskich.
– Takich dachówek już nie ma – mówi. – Zrzucone z wysoka nie pękają. Noszą pieczątki z carskim orłem. Mają 100 lat.
W księgach wieczystych majątek zapisano jako „Dobra Ziemskie Piwki z łąką na Rudzie”. Tu, na granicy Podlasia i Mazowsza, niedaleko zamku w Liwie, kończyła się Korona, a zaczynała Litwa. Ponoć Piwko kupił ten teren w XVI w. od Radziwiłłów. Udział w insurekcji kościuszkowskiej dwa wieki później zakończył gospodarowanie tej rodziny. Kolejna, Czarnobajów, straciła część dóbr po powstaniu listopadowym.