Żołędziowe puree, żołędziowe placki i ciasto, żytnie podpłomyki z cebulą, pszenne racuchy z orzechów laskowych, bób gotowany w mleku, soczewica z grzybami, karkówka grillowana na gorącym kamieniu, szyszki w miodzie.
Wszystko nakładane drewnianymi chochlami (warząchwiami, kopyściami), podawane na glinianych misach, czerpane glinianymi łyżkami, krajane żelaznymi nożami w rogowych oprawach. Tak się jada w restauracji Le Chaudron de Bibracte, Kociołek z Bibracte.
Są to dania, jakimi żywili się Galowie ponad dwa tysiące lat temu. Pijali mleko, krasili kaszę śmietaną, znali smak wołowiny, baraniny, kaczek, gęsi, kur. Królika-dzika-jelenia – jak sobie upolowali, szczupaka-lina-suma-okonia – jak sobie złowili. Biedni pili wodę, bogaci wino z Italii, a wszyscy domowego wyrobu piwa przyprawiane ziołami, borówkami (brusznicami), czarnymi jagodami.
Restauracja serwuje we Francji, w Burgundii, w miejscowości Bibracte, gdzie znajduje się słynne stanowisko i muzeum archeologiczne z czasów galijskich.
Wiadomość dla erudytów: właśnie pod Bibracte 30 000 rzymskich legionistów rozbiło 70 000 zbrojnych Galów osłaniających 300 000 migrujących na zachód Helwetów. Po bitwie Rzymianie wycięli w pień kilkadziesiąt tysięcy nieuzbrojonych osadników.