Dziwna moc tkwi w tej niewiele zmieniającej się od lat konstrukcji. Potężny silnik zwany widłakiem, o dwóch cylindrach ustawionych pod kątem na kształt litery V, którego brzmienia na drodze nie można pomylić z żadnym innym. W klasycznych modelach – wysunięte daleko przed wysoko osadzoną kierownicę przednie koło umocowane na długim teleskopowym widelcu. Zbiornik na paliwo przypominający odwróconą kroplę wody. Błyszczące chromy. I logo – jedno z najlepiej rozpoznawalnych na świecie.
Właśnie mija 105 lat od chwili, gdy bracia Davidson i William Harley zbudowali w Milwaukee swój pierwszy motocykl.
– Harley stał się częścią wielkiego amerykańskiego mitu wolności. Nadal nazywa się go czasem liberatorem – wyjaśnia najstarszy czynny harlejowiec w Polsce, prezes pierwszego w kraju Harley-Davidson Club we Wrocławiu Adam Meller.
Bohaterowie niezapomnianego "Easy Ridera", Wyatt zwany Kapitanem Ameryką i jego kumpel Billy, przemierzają na swych harleyach-davidsonach długą drogę z Kalifornii do Luizjany – w poszukiwaniu wolności. Ale zanim ją znajdą, obaj giną z rąk lokalnych bandytów pod Nowym Orleanem.
Sytuacja dzisiejszych miłośników wolności i motocykli marki Harley jest bez porównania lepsza. A i droga na ogół krótsza.