Długo starały się polskie agencje koncertowe ściągnąć brytyjski kwintet nad Wisłę, bezskutecznie. Nie przyszła góra do Mahometa, przyszedł Mahomet do góry. Od wtorkowego poranka w kierunku Berlina ciągnęły setki Polaków. Niektórzy jechali prosto z Gdyni, występem Radiohead przedłużając sobie weekend z festiwalem Open'er. Śmiało można powiedzieć, że w Wuhlheide zebrało się ponad tysiąc naszych rodaków.

Jeszcze dzień przed koncertem wiadomo było, że najpopularniejszym towarem - obok piwa, które w Niemczech pić można legalnie pod chmurką - będą pelerynki przeciwdeszczowe. W godzinach popołudniowych pogoda była iście angielska - zupełnie jakby Radiohead przywiózł ją ze sobą do Niemiec z wysp. Prawdziwa ulewa dopiero wisiała jednak w powietrzu.

Więcej w "Życiu Warszawy"