– Jeżeli ktoś mnie pyta, którego kompozytora lubię najbardziej, wymieniam Beethovena, Ravela, Debussy’ego, Schumanna – mówił niedawno w wywiadzie dla „Rz”, znakomity pianista Janusz Olejniczak. – Nigdy nie mówię o Chopinie, bo jest częścią mnie, a części siebie nie można się wyrzec.Czy potrafimy sobie wyobrazić muzykę polską bez Chopina? Oczywiście, że nie. Wyrosła ona z naszej tradycji i wywarła ogromny wpływ na tych, którzy tworzyli jej historię już po nim. Nawet jeśli byli to kompozytorzy, którzy chcieli uwolnić się od jego widzenia muzycznego świata, wpierw musieli przecież go poznać i po swojemu przeżyć. Tak było i w przypadku zmarłego w 1982 r. Andrzeja Czajkowskiego, którego koncert fortepianowy przypomni podczas festiwalu Maciej Grzybowski. Pisząc ten oryginalny utwór, daleko odszedł od chopinowskich wzorców, ale przecież zgłębił je jak mało kto, jako odnoszący w świecie sukcesy pianista był bowiem Andrzej Czajkowski znakomitym wykonawcą utworów Fryderyka.
Chopin jest częścią każdego z nas. Mimo to nie ulegajmy fałszywemu przekonaniu, że tylko my wiemy, jak interpretować jego utwory. Ten zaś sposób myślenia nieobcy jest wielu naszym pedagogom i chopinologom, wybrzydzających na każde wykonanie odbiegające od przyjętego przez nich wzorca. On był genialnym kompozytorem, a to oznacza, iż jego muzyka żyje nadal. Kolejne generacje artystów wyrosłych w innych tradycjach i mających inne od naszych doświadczenia odkrywa w niej coś interesującego. Także w XXI wieku.
Tym różnym spojrzeniom na Chopina poświęcony jest warszawski festiwal. W tym roku posłuchamy zatem, jak rozumie go niepokorny Ivo Pogorelić i wrażliwy Grigorij Sokołow. A co interesującego odnajdzie w jego utworach Wenezuelczyk Sergio Tempio i Japonka Michie Koyama, doświadczony Nikołaj Demidenko czy 13-letni Jan Lisiecki? Każdy z tych artystów pragnie zmierzyć się z wielką chopinowską tradycją i choć nie wszyscy zapewne dodadzą do niej nowe, ważne wartości, warto dowiedzieć się, co mają do zaproponowania.