Korkowa katapulta

Historycy na próżno strzępią języki na ten temat, na próżno wypisują morze atramentu, dowodząc, że pierwsze na świecie wino musujące powstało w zakonie benedyktynów pod wezwaniem św. Hilarego w Limoux w Langwedocji w 1531 roku.

Publikacja: 25.11.2008 15:31

Korkowa katapulta

Foto: Rzeczpospolita

Potomek tego trunku do dziś jest tam produkowany pod nazwą Blanquette de Limoux. Ale kogo to obchodzi?

Przecież wszyscy i tak wiedzą, że rodzicem szampana jest zakonnik z innego zgromadzenia benedyktynów, w Hautvillers, ojciec Pierre Perignon, znany jako Dom Perignon. W tej wersji, oficjalnej, historia szampana rozpoczęła się około 1690 roku. A tak na marginesie, Dom Perignon wcale nie cenił swojego wynalazku, nie poważał bąbelków, brakowało mu w nich dostojeństwa.

I rzeczywiście od samego początku trunek ten stał się przeciwieństwem powagi. Dziś kojarzy się z szampańskim nastrojem, szampańską zabawą, szampańską kobietą, szampańskim stylem, frywolnością, fetą, jubileuszem.

W XVIII stuleciu Anglicy nazywali szampana niepoważnym winem. Nie byli odosobnieni w tym mniemaniu. Ich zdanie podzielał rodowity Szampańczyk, kupiec winny Bertin du Rocheret, który nazywał ten trunek ohydnym, uzasadniając to tym, że „bąbelki przystoją tylko piwu”. Ówcześni znawcy win oraz osoby dobrze urodzone i wychowane nazywały szampana diabelskim winem i korkową katapultą.

Ale historia uwielbia paradoksy. Ta zła sława wyszła szampanowi na dobre. Sprawiła, że „niepoważne wino” zyskało popularność na rozbawionym francuskim dworze. A ponieważ w XVIII wieku Francja dyktowała światu, co uchodzi, a co nie, była arbitrem elegancji, manier, bon tonu – szampan zyskał Pegaza najlepszego z możliwych. Chyba sam Dionizos był wówczas szefem kampanii marketingowej.

Nie ma co do tego wątpliwości, „bąbelki” najwyraźniej przypadły do serca Dionizosowi, skoro w krótkim czasie postarał się o drugą gigantyczną kampanią reklamową szampana, czyli o wojny napoleońskie. Wojska Bonapartego przemierzały Europę wzdłuż i wszerz. W Austrii, Prusach, Polsce, gdziekolwiek armia francuska docierała, w ślad za nią pojawiali się francuscy handlarze win. Wykorzystali nawet niepowodzenia cesarza oraz zajęcie Reims i Eparnay przez Kozaków (1814), aby zachęcać ich do (nieumiarkowanego) korzystania z zasobów miejscowych piwnic. Z dobrym skutkiem, w XIX wieku bowiem Rosja stała się, obok Wielkiej Brytanii, największym konsumentem szampana.

Pili szampana i tańczyli w Paryżu, Londynie, Petersburgu. A kto wówczas, w XIX wieku, nie naśladował tych wielkich stolic, nie mógł się mienić człowiekiem światowym, obytym. I tu po raz trzeci Dionizos pokazał, że upodobał sobie szampana. Natchnął winiarzy szalonym jak na owe czasy pomysłem: firma Bollinger wysłała do Anglii w 1865 roku partię wytrawnego szampana. Było to coś niebywałego. Okazało się, że szampan nie musi być słodki i nadaje się nie tylko na deser i do wznoszenia toastów, ale jest trunkiem na każdą porę dnia i (hmm...) nocy. Wiktoriański Londyn i dekadencki Paryż oszalały na punkcie szampana. A za nimi, jakżeby inaczej, Petersburg i cały cywilizowany świat. Panowie pijali szampana z pantofelków pań. Wielbiciele talentu diw operowych nie pokazywali się za kulisami bez szampana. Wierszydeł skleconych na jego temat nie pomieści żadna antologia.

Nie mówiąc już o tym, co działo się w Ameryce, pod względem kultury i obyczaju zapatrzonej w Europę. Na przykład w amerykańskich domach publicznych „wino” oznaczało szampana. W roku 1906, po tragicznym trzęsieniu ziemi w Kalifornii, hurtownik George Kessler ofiarował tym, którzy przeżyli kataklizm w San Francisco... wagon szampana.

Szampan podbił oczywiście również Amerykę Południową. W momencie wybuchu I wojny światowej największe spożycie szampana na głowę było w Chile. Obecnie może się tym poszczycić Belgia.

Każdy szampan jest winem musującym, ale nie każde wino musujące to szampan. Ten prawdziwy pochodzi wyłącznie z Szampanii. Szampan produkowany jest według ściśle przestrzeganego reżimu. Od ustalonych tradycją reguł nie ma odstępstw pod żadnym pozorem. W przypadku win musujących taki rygor nie jest przestrzegany. Jeśli na etykiecie widnieje napis „methode champenoise”, oznacza to jedynie tyle, że dane wino powstało z wykorzystaniem wtórnej fermentacji w butelkach. Dionizjak produkowany według „methode champenoise” musi leżakować w butelkach kilka miesięcy, zazwyczaj od czterech do dziewięciu, natomiast szampan co najmniej 12 miesięcy.

Ale zostawmy tę bardzo wyrafinowaną biotechnologię. Opisywano ją już milion razy. I na tym nie koniec. Przed każdym Nowym Rokiem kolorowe czasopisma raczą czytelników reportażami z piwnic Szampanii. Dlatego niech nam wystarczy teraz stwierdzenie (do Nowego Roku pozostał praktycznie miesiąc), że jest wiele metod wytwarzania win musujących. Niektóre z nich są prostackie, polegają na mechanicznym wtłaczaniu do wina dwutlenku węgla, dają trunki strzelające korkiem w sufit lub, co gorsza, w oko otwierającego bez wyobraźni butelkę. Korek wylatujący w powietrze na odległość strzału z procy wzbudza wesołość towarzystwa, ale nie przynosi zaszczytu metodzie produkcyjnej.

Jednak ostrożnie z wyrazami potępienia. Często taki efekt nie jest niemile widziany. Wręcz przeciwnie. Na przykład zwycięzcy wyścigu Formuły 1 nie jest potrzebny delikatny w smaku francuski szampan, ale katapulta korkowa i butla polewająca z siłą strażackiej sikawki. Chodzi tu bowiem o pewien styl. Jest on naśladowany w innych środowiskach, świadomie i bezwiednie, przy wielu okazjach, gdy wypada manifestować radość, sukces. Na Boga, nikt nie dba o smak szampana podczas chrztu statku, chodzi o to, aby burta spłynęła pianą. W czasie wydarzeń fetowanych z udziałem szampana nie wykrzykujemy „Mniam, mniam!”, wykrzykujemy „Wiwat!”. Bo tak każe tradycja, bo taki jest szampański lifestyle.

Ale, także w zgodzie z tradycją i lifestylem, imperium szampana sięga daleko poza świat świąt, jubileuszy, radosnych wydarzeń (ślub, narodziny, wygrane w Lotto, Nagroda Nobla). Zgodnie z tradycją i lifestylem zrodzonymi jeszcze w czasach wiktoriańskich szampan może towarzyszyć w zasadzie wszelkim przejawom aktywności. Okazuje się, że jest mile widziany na polu golfowym, na pokładzie jachtu czy samolotu, na pikniku, na tarasie domku letniskowego w leniwe letnie przedpołudnie. Szampan towarzyszy coraz częściej spektaklom teatralnym, koncertom filharmonicznym, wieczorom w klubach tanecznych. No i milionom rendez-vous. Zwłaszcza w tym ostatnim przypadku jest szczególnie w zgodzie z lifestylem.

[ramka]Błogosławił cienkie winko

Noe ziemskim skurwysynkom;

i łachudrę, i nygusawinem przechrzczał na Bachusa;

taka była bogów cecha: wierzyć w wino i w człowieka

[i]Georges Brassens[/i][/ramka]

[ramka]Maciuś jest partacz, pić nie lubi wina,

Milsze jest jemu złoto i dziewczyna,

Dajmyż mu spokój, pijmy sobie sami,

Kurdesz nad Kurdeszami!

[i]Franciszek Bohomolec[/i][/ramka]

Potomek tego trunku do dziś jest tam produkowany pod nazwą Blanquette de Limoux. Ale kogo to obchodzi?

Przecież wszyscy i tak wiedzą, że rodzicem szampana jest zakonnik z innego zgromadzenia benedyktynów, w Hautvillers, ojciec Pierre Perignon, znany jako Dom Perignon. W tej wersji, oficjalnej, historia szampana rozpoczęła się około 1690 roku. A tak na marginesie, Dom Perignon wcale nie cenił swojego wynalazku, nie poważał bąbelków, brakowało mu w nich dostojeństwa.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali