„Czarny kogut” na banderoli jest gwarantem jakości i znakiem rozpoznawczym winiarzy zjednoczonych w Consorzio del Vino Chianti Classico Gallo Nero.
W stuletnich sklepikach w Greve, pod arkadami, można kupić praktycznie wszystko, czego turysta poszukuje w Toskanii: od kartek pocztowych i kiczowatych pamiątek po wina i wyroby wędliniarskie miejscowych mistrzów.
Spacerując po zaułkach miasteczka, trafiłem na niewielki (jak na warunki miejscowe) skład win. Parę stopni w dół i jestem w piwnicy pełnej butelek wina różnych rozmiarów i cen. Na wprost od wejścia charakterystyczne butelki z plecionkami. To pamiątka z czasów, kiedy chianti nie było jeszcze rarytasem, lecz jedynie winem stołowym służącym toskańskim wieśniakom jako podstawowy napój do obiadu. Większość to jednak „zwykłe” butelki typu Bordeaux. Ceny win różne, oscylujące wokół 10 – 15 euro, ale też znacznie wyższe.
Obok ekscentryczne butle po kilkanaście litrów, niektóre w absurdalnej cenie nawet 1000 euro.
W głębi piwniczki dwóch starszych jegomościów w kłębach dymu papierosowego dyskutuje zawzięcie, nie zwracając uwagi na wchodzących. Oprócz nich zapuścili się tutaj (podobnie jak ja) błąkający się po miasteczku turyści. Rozmawiają ściszonymi głosami po niemiecku, angielsku, holendersku… Rozglądają się i w końcu biorą flaszkę z półki naprzeciw drzwi wejściowych, z napisem „Chianti Classico Extra Prize. Only Euro 9,50”. Płacą bez słowa i wychodzą na rozpaloną ulicę.