Zjeżdżam krętą drogą wijącą się wśród winnic (za tydzień w komunie Montalcino w krainie Brunello rozpocznie się Vendemia – tak we Włoszech nazywa się winobranie) i zaoranych o tej porze roku pól uprawnych w kolorze siena palona. Auto połyka kolejne zakręty, po prawej stronie mijam winnice La Velona. To znak, że za chwilę wyjadę z Brunello. Jeszcze ostry zjazd i ostatni zawijas, przejazd przez tory kolejowe, w sąsiedztwie małej stacyjki Monte Amiata kamienny most i jestem po drugiej stronie rzeki . Dziś to zaledwie strumyczek, mimo dumnej nazwy wypisanej na białej tabliczce: Fiume Orcia.
Za mną winnice, gdzie dojrzewa Brunello, przede mną taki sam krajobraz, nieróżniące się niczym od tamtych winnice, droga tak samo kręta pnie się w górę. Po kilkunastu zakrętach wznosi się łagodniej, mijam jakieś zabudowanie, po prawej stronie dostrzegam wiejski sklepik. Podjeżdżam bliżej, zachęcony dumnym szyldem Enoteca. Zatrzymuję auto na mikroskopijnym parkingu. Wchodzę do środka, wita mnie miły chłodek i starszy mężczyzna, domyślam się, że to właściciel sklepiku. Rozglądam się wokół: mnóstwo butelek z całej Toskanii: najbardziej znane na świecie Chianti, Nobile di Montepulciano i rzecz jasna Rosso i Brunello di Montalcino. Pytam o to ostatnie, mając nadzieję, że w takim wiejskim sklepiku musi być taniej niż w pełnych turystów enotekach Montalcino, Montepulciano czy Pienzy, która jest celem mojej podróży. Słynie ona ze wspaniałej architektury. Podobno zawdzięcza ją humaniście o nazwisku Enea Silvio Piccolomini, który do historii przeszedł jako papież Pius II. Dziś Pienza jest znana bardziej ze słynnego sera Peccorino niż z renesansowych zabytków.
Na twarzy właściciela sklepiku ujrzałem lekki grymas. Zdałem sobie sprawę, że chyba jest coś nie tak. – A po co panu Brunello!
Wyprowadza mnie na zewnątrz. – Niech pan spojrzy na te wzgórza. Tu wszędzie są winnice obsadzone Prugnolo gentile (miejscowa nazwa szczepu sangiovese, które w 100 procentach stanowi słynny i szlachetny trunek). To jest to samo co Brunello na tamtych wzgórzach. A w czym nasze winnice są gorsze od tamtych? Nasi winiarze nie są gorsi, tak samo starannie zbierają i starzą wino. U nas też jest riserva, nie gorsza od Brunello! – prawie krzyczał. – A ich Brunello jest koszmarnie drogie, a nasze wino wcale nie jest gorsze, a kosztuje o połowę taniej! Chce pan spróbować? Nie zdążyłem odpowiedzieć, a już usłyszałem charakterystyczny dźwięk otwieranej butelki. Gospodarz nalał mi mały kieliszek znakomitego wina. Byłem tak oszołomiony gwałtowną reakcją, że nie zapamiętałem jego nazwy... Rzeczywiście było znakomite, choć wcale nie Brunello...
[ramka]Łaknąć wody – smutna rzecz, bez niej życie idzie precz, lecz straszniejsza jest przyczynaśmierci w mękach: to brak wina.