„Nie mając wina, robią pewien napój z miodu, który upija ludzi znacznie bardziej niż wino” – pisał o Polsce w XV wieku wenecki dyplomata Ambrogio Conntarini. Już wtedy był to u nas trunek zakorzeniony od wieków.
Biograf św. Ottona napisał w XII wieku o Lechitach pomorskich: „Nie dbali o wino, mając w piwie i miodzie tak wyborne napoje”. Za Piastów sycono go w każdej wiosce. Miód gościł na stałe na królewskim stole Jagiellonów. Zygmunt August łajał starostów litewskich: „Bo u nas piją, a wy na rok (termin) naznaczony nie dostawiacie”. Marcin Kromer, opisując nasz kraj w XVI wieku, zauważa: „Miód z chmielem i wodą warzony w pospolitem jest tam użyciu, szczególnie na Rusi i Podolu, kędy jest pszczół obfitość, a miód zbierany z wonnych traw i kwiatów wyborny. Nie braknie urządzonego tymże sposobem miodu w Prusiech i Mazowszu. ani na Litwie, gdzie słynął lipiec kowieński z miodu lipowego sycony.\Miód nie przegrał z winem, nie ono go wyparło z polskiego stołu, ale wódka, prostsza i tańsza w produkcji. Doszło do tego w XVIII wieku.
Ale to stare dzieje. O staropolskich miodach można w nieskończoność. Jednak miodom współczesnym też należy się uszanowanie. W świadomości Polaków miody wciąż zajmują miejsce tuż obok wina, a nawet traktowane są jak odmiana wina, mimo że z gronami nie mają nic wspólnego. Przejawem tego powinowactwa jest np. nazwa szacownej instytucji, jaką jest Krajowa Rada Winiarstwa i Miodosytnictwa, która już po raz 17. zorganizowała w tym roku Ogólnopolski Konkurs Win, Miodów Pitnych i Wyrobów Winiarskich. Dlatego warto przeczytać garść informacji o kuzynie wina.
Rozcieńczony wodą miód to brzeczka. Jeśli poddać ją fermentacji alkoholowej, powstanie miód pitny. Ale na etykiecie przeczytamy, że jest to trójniak albo dwójniak, rzadziej półtorak bądź czwórniak. O co chodzi?
Te tajemnicze słowa zależą od stopnia rozcieńczenia miodu.