Kilka lat temu‚ będąc na tygodniu pret-a-porter w Paryżu‚ trafiłam za kulisy mającego się za chwilę zacząć pokazu mody. Na niewielkiej przestrzeni biegali gorączkowo styliści‚ garderobiane i półnagie modelki. Przy stanowiskach z lustrami siedziały dziewczyny‚ którym akurat robiono makijaż. Stanęłam przy pięknej ciemnoskórej modelce‚ której młody człowiek o latynoskiej urodzie właśnie malował usta.
„Jak się robi makijaż czarnej skóry?” – zapytałam makijażysty. Spojrzał na mnie wzrokiem bazyliszka. „Nie ma czarnej skóry” – odpowiedział ze wzgardą‚ dając do zrozumienia‚ że pytanie‚ które zadałam‚ jest kompletnie nie na miejscu. I odwrócił się tyłem na znak‚ że rozmowę uważa za skończoną.
[srodtytul]Efekt Obamy[/srodtytul]
To zdarzenie‚ przykład posuniętej do absurdu poprawności politycznej, przypomniało mi się teraz‚ kiedy właśnie zakończył się Fashion Week w Nowym Jorku. Wszyscy spodziewali się‚ że zadziała efekt Obamy i że na pokazach będzie miał miejsce większy niż zwykle wysyp czarnoskórych modelek. Okazuje się‚ że niekoniecznie.
Diane von Furstenberg‚ projektantka i prezes CFDA‚ Amerykańskiej Rady Projektantów Mody, wystosowała w tej sprawie do kolegów list‚ w którym wzywa do większej rozmaitości rasowej na Fashion Week. Sama zatrudniła wiele ciemnoskórych modelek‚ podobnie jak Donna Karan w swojej drugiej linii – DKNY. Magazyn „StereoHyped” wyliczył‚ kto ile takich modelek zaangażował: Calvin Klein – jedną‚ Vivienne Tam – żadnej‚ Rodarte – jedną. A chodzi o eksponowane marki.