India Arie zawsze była sobie sterem i żeglarzem, więc przesiadła się do okrętu buntowników i drugą płytę z cyklu „Testimony“ (ang. świadectwo) wydała w Universal Republic. Na poprzedniej zajmowała się życiem i związkami, teraz postawiła na miłość i politykę.
Album jest nierówny – zachwycający i dziwaczny. Urok muzyki Arie tkwi w naturalności, a z tą w parze idzie niedoskonałość. Wielokrotnie nominowana do nagrody Grammy Arie jest jedną z najbardziej cenionych niezależnych artystek soulowych. Można jej wybaczyć potknięcia, bo je wynagradza. Otwierająca „Therapy“ jest w złym guście, muzycznie infantylna i bliska przebojów dla nastolatków, które marzą o nowym dzwonku w komórce. Ale już „Ghetto“ to poważna sprawa – opowieść o biedzie i głodzie, którą mogliby wykrzyczeć alterglobaliści w Davos. Arie śpiewa, że slumsy, brak nadziei są podobne w Chicago i Kenii, a skurczony żołądek boli tak samo w Los Angeles i Bombaju. „Rozejrzyj się. Cały świat jest gettem“ – do prostego refrenu pasuje skromna oprawa: akustyczna gitara i niski, głęboki głos.
Podobna jest „Pearls“, hołd złożony kobietom walczącym o przetrwanie – w Somalii, Ruandzie, Kongu. Palonym słońcem, zbierającym ziarna jak perły, którymi nakarmią dzieci. Wznoszą ręce do nieba. Arie się nie lituje, podziwia ich niezmordowaną siłę i wolę trwania. Utwór tylko pozornie brzmi spokojnie: wokalistka skrajnie upraszcza formę muzyczną, by zaznaczyć swój radykalizm. Nie chce należeć do świata zbytku, także estetycznego.
Mięknie i łagodnieje w miłosnych balladach – fantastycznej „Chocolate High“ zaśpiewanej z Music Soulchild. Ich zmysłowe głosy splatają się i ścigają po pięciolinii, tworząc romantyczny dialog. Arie należy do tej grupy soulowych artystów, którzy celebrują uczucia, a miłość wychwalają w uniesieniu, jakby śpiewali psalmy. Najpiękniejszym przykładem takiej intymnej modlitwy jest „He Heals Me“: subtelna piosenka wyznanie, w której ukochanego mężczyznę łatwo pomylić z Bogiem.
Arie potrafi stworzyć takie perły tylko wtedy, gdy nic jej nie ogranicza. Niech sobie nagrywa chaotyczne płyty i źle zaaranżowane piosenki. Byle między nimi znalazły się przebłyski geniuszu.