[b]Rz: W tym tygodniu telewizja przypomni aż trzy głośne filmy z pańskim udziałem: „Czarne chmury”, „Czterdziestolatka” i „Vabank”. Będzie pan oglądał?[/b]
Zawsze z przyjemnością przypominam sobie zwłaszcza „Czarne chmury”. Z rozrzewnieniem przyglądam się, jakie niesamowite rzeczy wykonywałem na planie, zwłaszcza w porównaniu z tym, do czego jestem zdolny dzisiaj. To było w końcu 35 lat temu. Młodsi koledzy mi zazdroszczą, bo dziś nie powstają filmy, w których mogliby się wykazać takimi umiejętnościami, jak szermierka czy jazda konna. [wyimek]Mam wielki sentyment do „Czarnych chmur” i reżysera Andrzeja Konica, to od nich wszystko się zaczęło. Zaraz potem dostałem role Karola w „Czterdziestolatku” i Kramera w „Vabanku”.[/wyimek]
[b]Krytycy twierdzili, że Krzysztof Dowgird z „Czarnych chmur” to owszem, udana rola, ale w nieudanym serialu...[/b]
Rzeczywiście pisali, że to trzeciorzędny serial w porównaniu, na przykład, z francuskimi filmami płaszcza i szpady. Tylko czy mieli rację, skoro był powtarzany już tyle razy i wciąż podoba się widzom? Ludzie znaleźli w nim wartości, których zawsze czujemy niedosyt, choćby – patriotyzm, dziś, niestety, bardzo wyświechtane pojęcie. Tamtym bohaterom chodziło o coś ważnego. Widzowie to dostrzegali, bo po każdej emisji dostawałem wiele listów z podziękowaniami.
[b]Co ten serial zmienił w pańskim życiu?[/b]