[b]Rz: To szczególny rok dla pana...[/b]
Można powiedzieć, że narodziłem się na nowo. Cztery miesiące temu przeszedłem dość poważną operację na sercu. Jak pan widzi, zakończyła się powodzeniem, a ja dumnie dołączyłem do części społeczeństwa z blizną rozporkową na piersi.
[b]Przy tak poważnych schorzeniach liczy się czas. Jak pan się dowiedział o chorobie?[/b]
Dowiedziałem się o moim stanie zdrowia zupełnie przypadkiem. Wyczytałem gdzieś, że problemy z oddychaniem, które męczyły mnie od dłuższego czasu, mogą być przyczyną wady serca. To tak jak częste zmęczenie może być przyczyną alkoholizmu (śmiech). Po prostu miałem niekiedy trudności z zaczerpnięciem pełnego oddechu. Na samym początku, gdy dostawałem tej zadyszki, myślałem: cholera jestem już stary, kondycja mi siada. Jednak badania wykazały, że to nie wiek jest problemem. Przeszedłem więc operację, w wyniku której do mojego serca została przeszczepiona część serca krowy. Dlatego czasem mam wielką ochotę na żucie trawy i dawanie mleka (śmiech). Na początku myślałem, że dadzą mi do wyboru część serca: świni – wtedy możesz szukać trufli, albo konia – maraton nie będzie dla ciebie trudnością. Możesz też dostać wstawkę elektroniczną, jednak istnieje obawa, że będziesz puszczać bąki przy zmianie kanałów za pomocą pilota i podnosić nogę, gdy sąsiedzi zaczną otwierać swoje radiowe drzwi garażowe (śmiech).
[b]To musiało być dla pana przerażające, zważywszy na to, jak bardzo nienawidzi pan chodzić do lekarza.[/b]