Grałem w życiu wiele ról komediowych, aczkolwiek reżyserzy, skłonni obsadzać ludzi według ich zewnętrznego oglądu, zaklasyfikowali mnie jako aktora, który umie udawać, że jest intelektualistą
Im jestem starszy tym mniej reżyser jest mi potrzebny. Szanuję jego uwagi, ale rolę w zasadzie konstruuję sam
[b] O środowisku[/b]
Spór w teatrze to wspólne poszukiwanie rozwiązania. Jest zawsze, choć bardziej rozgrywa się na płaszczyźnie aktor – reżyser niż aktor – aktor. Jeżeli wykonawca całkowicie nie zgadza się z propozycjami reżysera, i na odwrót, to porozumienie znika. Tymczasem aktor z aktorem może się zetrzeć, w każdej pracy jest to normalne.
Sądząc po zawartości kolorowych magazynów, środowisko aktorskie jest wesołe, zamożne i spędza wakacje na Karaibach. Ale ta prawda dotyczy tylko kilkudziesięciu aktorów, tych, którzy wybrali pracę poza teatrem, często jest to droga do komercji.
[i]Wybrał: Tomasz Gromadka[/i][/ramka]
[ramka][b]Powiedzieli "Rz"[/b]
[i]Krzysztof Zanussi, reżyser[/i]
Zbigniew Zapasiewicz najpełniej uosabiał postać polskiego inteligenta, którego zawsze próbowałem opisać na ekranie.
Pierwszy raz spotkaliśmy się na planie przy filmie „Za ścianą”. Długo go namawiałem na tę rolę. Był wtedy kinu dość niechętny. Pociągnęła go dopiero perspektywa improwizowania na planie. Należał do tych natchnionych aktorów, którzy stale próbują robić coś, czego jeszcze nie robili. Przypominam sobie, jak w „Personie non gracie” ofiarnie grał po hiszpańsku, choć tego języka nie znał. Podejmował się zadań nieoczywistych, trudności go mobilizowały. Nie szukał naiwnego poklasku, przyjmował role osób antypatycznych, wręcz przerażających. Doszukiwał się w nich człowieczeństwa. Kiedy w stanie wojennym kręciłem „Rok spokojnego słońca” żaden aktor nie chciał zagrać ubeka. Zbyszek zgodził się natychmiast.
Był aktorem doskonałym. Ogromnie świadomym. Wszechstronnie osadzonym w kulturze. Interesowało go słowo, świetnie je rozumiał. Dlatego doskonale czytał wiersze Herberta. Dużo na planie rozmawialiśmy, czasem, gdy zaczynało się ujęcie, przerywałem naszą rozmowę z wielkim żalem, bo tak była pasjonująca. A jednocześnie miał genialny warsztat. Zawsze świetnie przygotowany, skupiony, mówił z pamięci kilometry tekstu.
Dwa tygodnie temu skończyliśmy nasz ostatni wspólny film „Rewizytę”, w którym zagrał docenta z „Barw ochronnych”. Był w znakomitej formie. Na nic się nie skarżył. Śmialiśmy się, że jest jak maszyna do grania. Pomagał młodemu koledze, swojemu studentowi, który mu partnerował. Umówiliśmy się na kilka spektakli teatralnych.
Zbyszek był człowiekiem bardzo wiele wymagającym od świata i od siebie. Miał niezłomne zasady. W „Personie...” musiał zagrać człowieka, który sięgnął do cudzej kieszeni. „W życiu nigdy bym tego nie zrobił” — powtarzał. Miał bardzo głęboko zakorzeniony etos inteligencki. Strasznie mi go będzie brak. Nie będę już mógł w kinie przekazać wielu rzeczy, które z ekranu mógł za mnie wypowiedzieć tylko on.
[i] Andrzej Łapicki, reżyser, aktor[/i]
Był najlepszym polskim aktorem ostatnich 25 lat. Samym wejściem na scenę tworzył teatr. A jednym gestem potrafił zdobyć sympatię widza. Nie znam innego artysty, który wykonywałby swój zawód tak profesjonalnie.
[i] Jan Englert, reżyser, aktor, dyrektor Teatru Narodowego[/i]
To ogromna strata dla środowiska aktorskiego, ponieważ odszedł nie tylko wybitny aktor, ale i człowiek z niezachwianą hierarchią wartości. Był niezwykłej klasy profesjonalistą i jednym z nielicznych rzeczników etyki w naszym zawodzie. Za dwa miesiące miał zagrać w „Tangu” Mrożka w Teatrze Narodowym.
[i] Stanisława Celińska, aktorka[/i]
Uczył mnie w szkole teatralnej. Był profesorem, którego podziwiałam za to, jak recytuje wiersze Różewicza. Uświadomił mi, że w poezji wyrazy mają swoją barwę. W mojej pamięci pozostanie mistrzem słowa.
[i]Maja Komorowska, aktorka[/i]
Dla mnie wiadomość o jego śmierci była szokiem. Zawsze będziemy mówić o nim, jak o wielkim aktorze, wielkim pedagogu, mistrzu słowa. Pozostaną nagrania radiowe i jego niezrównana interpretacja Pana Cogito. Zbyszek pozostawił po sobie niezapomniane kreacje filmowe u Kieślowskiego, Zanussiego, Żebrowskiego, które ciągle czekają na wydanie na DVD. Do tych ról będziemy wciąż wracać.
[i]Katarzyna Herbert-Dzieduszycka[/i]
- Mój mąż uważał Zbigniewa Zapasiewicza za aktora klasy Aleksandra Zelwerowicza. Podziwiał jego kunszt i z tej m.in. przyczyny dedykował mu wiersz „Kalendarze Pana Cogito” z tomu „Rovigo”. Wiem, że poezja Herberta posłużyła Zapasiewiczowi do stworzenia własnego kodeksu postępowania. Ci dwaj ludzie z jednakową powagą traktowali życie, nasz los.
[i] Olgierd Łukaszewicz, aktor[/i]
Krzysztof Zanussi obsadzał go w rolach profesorów, naukowców, intelektualistów. I dla nas aktorów Teatru Powszechnego był właśnie kimś takim. Kolegą, profesorem, mistrzem. W teatrze czuł się, jak w środowisku naturalnym. Był przeciwieństwem swego wielkiego kolegi Gustawa Holoubka. Tamten bowiem w każdej roli grał siebie; Zbyszek od początku do końca tworzył postaci. Dopracowywał je w najdrobniejszych szczegółach.
[i]- b. m., jb-s., bh[/i]
[/ramka]
[ramka]Przeczytaj wywiad Janusza R. Kowalczyka ze Zbigniewem Zapasiewiczem:
[link=http://www.rp.pl/artykul/2,192742.html]Reżyserzy widzą we mnie intelektualistę[/link][/ramka]
[ramka][b]Zbigniew Zapasiewicz[/b]
Urodził się 13 września 1934 r. Po ukończeniu warszawskiej PWST w 1956 r. występował w stołecznych teatrach: Klasycznym (1956 – 1959), Współczesnym (1959 – 1966 i 1993 – 2000), Dramatycznym (1966 – 1983), Powszechnym (1983 – 1987 i 2000 – 2009) i Polskim (1990 – 93). Był dyrektorem Teatru Dramatycznego (1986 – 1990). Do jego najwybitniejszych kreacji należą role w spektaklach Jerzego Jarockiego – Pijak w „Ślubie” Gombrowicza i Laurenty w „Na czworakach” Różewicza. Na dużym ekranie zadebiutował na początku lat 60. Wystąpił m.in. w „Ocaleniu” Edwarda Żebrowskiego i w „Ktokolwiek wie...” Kazimierza Kutza. Grał u Krzysztofa Zanussiego, m.in. w „Barwach ochronnych” i „Persona non grata”. Wybitne role stworzył też u Andrzeja Wajdy w „Bez znieczulenia” oraz „Ziemi obiecanej”.[/ramka]