Tak było w zeszły weekend, kiedy do tego miasteczka w Dolinie Dolnej Wisły na kolejny Festiwal Smaku zjechało ponad 30 tysięcy gości zwabionych tradycyjnymi i mało znanymi specjałami, których próżno szukać na sklepowych półkach.
[srodtytul]Owczy blue i kruche sówki[/srodtytul]
Za tradycyjny polski ser uważany jest zwykle oscypek, czasem jeszcze bundz i bryndza. Ale polskie serowarstwo ma wiele więcej do zaoferowania. Można się było o tym przekonać, spacerując festiwalową Aleją Serów. Serami owczymi z Rancza Frontiera w mazurskich Warpunach nie pogardziłby żaden francuski smakosz. Na tej farmie Sylwia Szlandrowicz i Rusłan Kozynko produkują m.in. owczy blue z niebieskawą pleśnią i ser w stylu włoskiego pecorino – twardy, grudkowy, idealny, by posypać nim risotto albo dodać do zielonej sałaty. Jedyną wadą tych rarytasów jest cena – za kilogram ręcznie robionego dojrzewającego nawet kilkanaście miesięcy sera trzeba zapłacić blisko 100 zł.
Mimo to klientów nie brakowało, podobnie jak na stoisku państwa Sidorkiewiczów ze wsi Zagony koło Bytowa produkujących sery z mleka koziego – młode, łagodne i kremowe (także w wersji z pieprzem lub w słodko-kwaśnej zalewie) albo dojrzałe, twarde, wyraziste w smaku. – Sery trzeba dwa razy dziennie przekładać i po miesiącu są gotowe do jedzenia – wyjaśnia Roman Sidorkiewicz.
Produkty spod Bytowa znalazły uznanie jurorów festiwalu, którzy przyznali im tytuł Smak Roku. Równorzędne wyróżnienie otrzymały sery z gospodarstwa ekologicznego Beaty i Leszka Futymów w Hucie Szklanej. Te kreuzery to sery dojrzewające, z mleka krowiego. Mają delikatnie żółty kolor, drobne, regularne oczka i słodkawy smak. A był jeszcze dojrzewający twaróg z czosnkiem Grażyny Gawineckiej z Narkowa i smażone kozie serki z Krupocina. Oraz oczywiście oscypki, w tym te przygotowywane przez Wojtka Komperdę i rekomendowane przez Slow Food Polska.