To nie sztuka być artystą

Po co każdemu dziecku plastyka? Przecież nie każde ma talent. Pytamy: psychologa, malarkę, ojca

Publikacja: 26.05.2010 01:36

Zajęcia w Kamienicy Artystycznej Foksal 11 (fot: archiwum Kamienicy Artystycznej Foksal 11)

Zajęcia w Kamienicy Artystycznej Foksal 11 (fot: archiwum Kamienicy Artystycznej Foksal 11)

Foto: Rzeczpospolita

– Dobrze zorganizowane zajęcia plastyczne u wszystkich, absolutnie wszystkich dzieci rozwijają wyobraźnię i pobudzają fantazję. Uczą też zachowań społecznych, samodzielności, cierpliwości – twierdzi Justyna Święcicka, psycholog dziecięcy, związana m.in. z akcją „Cała Polska czyta dzieciom”. – Mają też funkcję wręcz terapeutyczną: dzieci nadpobudliwe mogą rozładować napięcie emocjonalne, nieśmiałe zyskują pewność siebie, przełamują bariery komunikacyjne. Bo twórczość to wyrażanie siebie i emocji. Dlatego prace plastyczne dzieci są dla uważnego rodzica czy wychowawcy tak cennym źródłem informacji o nich.

O ile przedszkola publiczne w większości starają się prowadzić zajęcia manualne i plastyczne w grupach, o tyle w szkołach podstawowych i gimnazjach lekcje takie odbywają się przez jedną godzinę raz w tygodniu. Albo wcale.

– Parę lat temu wprowadzono dziwne reformy, które przewidziały lekcje pod hasłem sztuka – a to w praktyce oznaczało, że na jednej godzinie lekcyjnej uczono jednocześnie muzyki i plastyki. I robił to nauczyciel od biologii – mówi w rozmowie z „Rz” plastyczka Teresa Starzec i dodaje: – Dzieci i młodzież nie odkryją tej dziedziny dla siebie w szkolnej ławce, zgarbione nad kartką. A próbując w ciągu 45 minut przerysować coś ołówkiem z tablicy, zniechęcą się.

[srodtytul]500 metrów i narzędzia [/srodtytul]

Teresa Starzec razem z mężem Andrzejem Bielawskim założyła w 1991 r. w Warszawie Fundację Atelier. Rok później Szkołę Rysunku i Malarstwa, a pięć lat temu zainicjowała projekt Kamienica Artystyczna Foksal 11. Skończyła krakowską i sztokholmską ASP. Zajmuje się malarstwem, grafiką, fotografią i nauczaniem artystycznym. Od niemal 20 lat wraz z zaprzyjaźnionymi artystami przekazuje kilku- i nastolatkom plastyczne pasje. Dzieci przychodzą do kamienicy popołudniami, po lekcjach, lub w weekendy.

– Mamy tu dla nich 500 metrów dobrze oświetlonych pomieszczeń, sztalugi, pracownię rzeźby. I salę komputerową, by mogły ćwiczyć nowoczesną grafikę i multimedialne formy przekazu – mówi Starzec.

Fundacja często działa non profit, np. na rzecz dzieci niepełnosprawnych lub przewlekle chorych. W czerwcu zorganizuje dla nich warsztaty plastyczne w zoo. Czasem fundację wspiera miasto. Teraz zajęcia z montażu „Studio miniatur filmowych – Legendy warszawskie”.

Kamienica Artystyczna liczy na to, że urzędnicy spojrzą też przychylnie na prośbę o niepodwyższanie czynszu za wynajmowaną dla działań plastycznych przestrzeń.

– W Atelier pojawia się na chwilę lub na dłużej ok. 800 osób rocznie – mówi Teresa Starzec. – Zawsze blisko 50 dostaje się na uczelnie artystyczne w Polsce i za granicą. Jednak nie tylko o takie sukcesy tu chodzi – dodaje. – Najbardziej niesamowite jest, jak dzieci zmieniają się po tym, jak próbują swoich sił w twórczości. Wierzą we własne możliwości, wystarczy dać im swobodę, narzędzia i trochę uwagi. Wychodzą stąd inne – niekoniecznie utalentowane plastycznie, ale inaczej postrzegają świat. Umieją patrzeć, dostrzegać szczegóły, mają wyższe poczucie własnej wartości.

[srodtytul]Sukces grupy[/srodtytul]

Podobne spostrzeżenia ma Barbara Szydelska. Od 20 lat prowadzi Pracownię Plastyczną Dziecko i Sztuka na warszawskim Żoliborzu. Jej podopieczni przywożeni przez rodziców na zajęcia po szkole mieli wystawy zbiorowe w Sztokholmie, Londynie, Wiedniu. Pracownia i stworzone przez nią Muzeum Sztuki Dziecka boryka się z problemami lokalowymi. Trudno argumentować w urzędach, gdy o ciekawe lokalizacje starają się organizatorzy komercyjnych przedsięwzięć.

– Tym bardziej że my nie kształcimy artystów – podkreśla Barbara Szydelska. – Wielu podopiecznych wybiera taką drogę, ale nie to jest celem Pracowni. To po prostu sposób na spędzanie wolnego czasu, alternatywa dla miejskiego pędu, kina i gier komputerowych.

– Uczestniczenie w takich unikatowych na skalę kraju inicjatywach, z których korzysta już trzecie pokolenie warszawiaków, daje poczucie mocy na całe życie – mówi „Rz” Piotr Ciacek, „absolwent” Pracowni. – Nie jestem dziś artystą, jestem biznesmenem, ale pamiętam jak po zajęciach z grafiki, papieroplastyki, malarstwa, rysunku i rzeźby odnosiliśmy na wystawach grupowe sukcesy. Na tych warsztatach uczyliśmy się nie tylko kreatywności, ale i solidarności. Zawiązywały się trwałe, trwające do dziś przyjaźnie. Teraz do Pracowni chodzą moje nastoletnie córki i mam świadomość, że to jedna z lepszych rzeczy, jakie mogłem im zafundować.

[srodtytul]Pani inżynier maluje[/srodtytul]

Gdy program szkolny nie zapewnia rozwoju plastycznego, powstaje w Polsce coraz więcej miejsc jak te stworzone przez Teresę Starzec i Barbarę Szydelską.

W Toruniu działa Galeria i Ośrodek Plastycznej Twórczości Dziecka Dariusza Delika. W Krakowie Szkoła Rysunku i Malarstwa z autorskim programem prof. Zbyluta Grzywacza (studium z natury, kompozycja, perspektywy, światłocień, zagadnienia koloru, faktury i ekspresji). W Gdańsku Studio Sztuki Znak założone przez artystów Marzenę i Janusza Gawrysiaków (Studio Malarstwa i Rysunku, Studio Ceramiki Artystycznej i Rzeźby, ale też pantomimy i teatru).

– Parafrazując Picassa: wszystkie dzieci są artystami, sztuką jest pozostać artystą, gdy się dorośnie – mówi ze śmiechem Janusz Gawrysiak. – Do naszego gdańskiego studium przychodzą dorośli, którzy mają niedosyt plastyki i sztuki w życiu. Twierdzą, że za mało dostali jej w dzieciństwie i młodości. Dlatego ciągle jej szukają. Mieliśmy tu na regularnych kursach panią inżynier po politechnice (tak ukierunkowali ją rodzice), która teraz działa w warszawskim teatrze. Nie wiem, czy będzie „prawdziwą” artystką. Podobnie jak inni nasi absolwenci. Ale przecież, jak mawiał Einstein, prawdziwa sztuka to taka, która powstaje z potrzeby tworzenia.

– Dobrze zorganizowane zajęcia plastyczne u wszystkich, absolutnie wszystkich dzieci rozwijają wyobraźnię i pobudzają fantazję. Uczą też zachowań społecznych, samodzielności, cierpliwości – twierdzi Justyna Święcicka, psycholog dziecięcy, związana m.in. z akcją „Cała Polska czyta dzieciom”. – Mają też funkcję wręcz terapeutyczną: dzieci nadpobudliwe mogą rozładować napięcie emocjonalne, nieśmiałe zyskują pewność siebie, przełamują bariery komunikacyjne. Bo twórczość to wyrażanie siebie i emocji. Dlatego prace plastyczne dzieci są dla uważnego rodzica czy wychowawcy tak cennym źródłem informacji o nich.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla