Ponieważ jednak warszawiacy rzadko wybierają się do teatrów w Gdańsku, Opera Bałtycka postanowiła przyjechać do stolicy.
Oba przedstawienia mogą być dla widzów zaskoczeniem. Autorski spektakl Izadory Weiss „Romeo i Julia” nie ma bowiem nic wspólnego ze słynnym baletem Prokofiewa. Poza tytułem, rzecz jasna – ten wszakże pochodzi od Szekspira.
– Zależało mi, by tę tragedię miłosną pokazać w sposób wiarygodny dla współczesnego widza – mówi Izadora Weiss. – Dlatego umieściłam ją w dzisiejszym Bagdadzie, w świecie, w którym konflikty religijne, kulturowe i polityczne mogą w sposób dramatyczny rozdzielić zakochanych.
Tłem dla choreografii jest precyzyjnie ułożony kolaż z utworów różnych kompozytorów. Izadora Weiss posługuje się nowoczesnym językiem tańca. Balet Opery w Gdańsku przeszedł zresztą ostatnio poważną metamorfozę i przekształcił się w Bałtycki Teatr Tańca.
Bardzo uwspółcześniona jest też inscenizacja „Ariadny na Naxos”. Tej wspaniałej opery z niezwykłą muzyką przez ponad pół wieku polskie teatry unikały, odważył się ją wystawić dopiero Marek Weiss. „Ariadna na Naxos” odwołuje się do wątków mitologii greckiej. Ale w operze Straussa powstałej na początku XX w. zostały one wykorzystane do pokazania sporu między sztuką wysoką a pospolitą, między wzniosłą tragedią a przyziemną komedią. Marek Weiss odczytał zaś ten utwór przez pryzmat współczesnych konfliktów między kulturą elitarną a masową i przez aktualne w każdej epoce uwikłania artystów w zależności od mecenasów, obecnie zwanych częściej sponsorami.