Urodził się 100 lat później niż Chopin – w ostatnim dniu lutego 1910 r. Obecna, 100. rocznica urodzin Romana Maciejewskiego pozostała więc w cieniu fety, jaką urządzono naszemu geniuszowi muzycznemu. A przecież Maciejewski także był znakomitym kompozytorem.
Jak każdy Polak, który żył poza krajem, nie mógł liczyć na uznanie w ojczyźnie. W Europie zdobył je w latach 30., ale potem po ciężkiej chorobie zmienił filozofię życia i przestał dbać nie tylko o sławę, ale i o własne utwory. Część z nich przepadła bezpowrotnie.
[wyimek] [link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Z Kulturą na Ty! - poleć swoje wydarzenie kulturalne[/link][/wyimek]
Maciejewski skomponował wiele muzyki fortepianowej, w tym wspaniałe mazurki, ale najważniejszym dziełem jest antywojenne „Requiem”. Zaczął je pisać w 1944 r. w Szwecji, ukończył 15 lat później w Kalifornii.
Prawie dwugodzinne „Requiem” to dzieło monumentalne i liryczne zarazem, a także atrakcyjne melodycznie. Ogromną rolę odgrywają w nim chóry. Utwór poprowadzi Tomasz Bugaj. Obok orkiestry i chóru Filharmonii Narodowej wystąpi czwórka śpiewaków: Iwona Hossa, Ewa Marciniec, Konrad Włodarczyk i Jarosław Bręk.