Austriackie stoki nad włoską granicą

Karyntia: W Nassfeld pośpiech na nartach nie jest dobrze widziany. Jedna knajpka na stoku przypada tu na 4 kilometry trasy narciarskiej

Publikacja: 25.02.2011 18:14

Gondolą „Millennium” jedzie się ponad 20 minut

Gondolą „Millennium” jedzie się ponad 20 minut

Foto: Archiwum

Na zboczach Gartnerkofela w Alpach Karnickich można dostrzec wiosną wśród głazów i płatów mięknącego w słońcu firnu nikłe kępki delikatnych bladoliliowych kwiatków. To Wulfenia carinthiaca, odkryta w 1779 r. przez sławnego botanika, jezuitę i barona Franza Xavera von Wulfena. Nigdzie więcej na świecie

jej nie odnaleziono. Choć w pełni zimy alpejskie kwiaty i trawy przykrywa ponadmetrowa warstwa śniegu, wulfenia – ziele niepozorne, ale bardzo dekoracyjne – to symbol regionu narciarskiego Nassfeld-Hermagor, największego w Karyntii. Nazwę Wulfenia nosi np. jeden z pierwszych hoteli dla narciarzy wzniesionych na górskich łąkach nad osadą Tröpolach, gdy zaczęto tutaj, w bezludnym, zapomnianym kącie nad włoską granicą, budować pół wieku temu wyciągi orczykowe.

Dziś Nassfeld ma 30 wyciągów, w tym trzy kolejki gondolowe, cztery sześcioosobowe kanapy i cztery czteroosobowe. Osią terenów narciarskich jest gondola Millenium prowadząca z Tröpolach (610 m n.p.m.) położonego w dolinie Gailtal u podnóży masywu Alp Karnickich na hale Madritsche. To najdłuższa, licząca 6 km długości, i pokonująca 1310 m różnicy wysokości kolej linowa w Alpach. Przejazd nią zajmuje ponad 20 minut.

Ze śnieżnego grzbietu, którym biegnie górna część Millenium, poprowadzono wschodnimi i zachodnimi stokami masywu kilkanaście tras narciarskich, głównie czerwonych. Na wschód zjeżdża się otwartym i niezbyt trudnym terenem prosto do hoteli w dolinie. Trasy po zachodniej stronie (m.in. 60, 62, 63) spadają stromo na dno rozległego, słonecznego kotła Mössern. Dość wymagające są również niektóre odcinki tras na jego przeciwległych zboczach, wytyczone wśród skał spod wierzchołków Rudnigsattel (1945 m n.p.m.) i Troghohe (2020 m n.p.m.).

Z tego ostatniego szczytu czerwoną 70 lub czarną 75 można zjechać na malowniczą polanę Rastl do dolnej stacji kolejki gondolowej, którą wyjeżdża się na grzbiet Carnia. Stąd północnym skrajem terenów narciarskich Nassfeld prowadzi do Tröpolach najdłuższa tu trasa – licząca 7,6 km długości czerwona 80.

Jej pokonanie, nawet bez zatrzymywania się, nie wymaga jednak nadludzkiej kondycji, bo na długich odcinkach biegnie ona łatwym, niemal płaskim terenem przez hale i okryte szronem świerkowe lasy. Jedynie stok nad samym Tröpolach, skąd widać już piętrzące się dachy jego hoteli i pensjonatów, jest bardziej stromy i szybszy. Najsłynniejsza i w górnych swych partiach najtrudniejsza trasa Nassfeld to czerwona jedynka z homologacją FIS na stoku Gartnerkofel we wschodniej części ośrodka, już za szosą z Tröpolach do przełęczy Pramollo. Rozgrywano na niej nawet zawody Pucharu Świata.

Nad liczącą 110 km siecią tras Nassfeld, zawieszoną na wierzchołku Garnterkofela (2195 m n.p.m.) i grzbiecie Madritsche, wznoszą się jak pylony szczyty Rosskofel (2240 m n.p.m.) i Trogkofel (2200 m n.p.m.). W pogodne dni widać z ich stoków za bezkresem gór lazurowy rąbek. To wody Zatoki Weneckiej. Karyntia, położony najdalej na południe austriacki kraj związkowy, sąsiadująca z włoskimi prowincjami Wenecja, Friuli-Wenecja Julijska i ze Słowenią, bardziej niż ku Europie Środkowej zwraca się ku Bałkanom, Italii i Adriatykowi. Dni słonecznych jest tu najwięcej spośród landów Austrii – zwłaszcza w górach. Nawet gdy w dolinach rzek zalega zimna, mokra mgła – zdarza się to często szczególnie w rozległym Basenie Klagenfurtu – na górskich zboczach i wierzchołkach niepodzielnie panuje słońce. Inne też, niemal śródziemnomorskie w porównaniu z Vorarlbergiem czy ziemią salzburską, są w Karyntii tempo życia, temperament mieszkańców, kuchnia i folklor. Tu nikt bez ważnych powodów przesadnie się nie spieszy. Zawsze za to znajdzie się czas, by razem pośpiewać. W Austrii mówi się, że wystarczy dwóch Karyntczyków, żeby założyć chór.

Karyntia, której stolicą jest Klagenfurt, to geograficznie i historycznie pomost łączący północne Włochy i słowiańskie ziemie nad Adriatykiem z niemieckojęzycznymi prowincjami austriackimi. Zamieszkana we wczesnym średniowieczu głównie przez Słowian rzymska Caranthania, włączona przez Karola Wielkiego do cesarstwa Karolingów, w 1335 r. znalazła się pod panowaniem Habsburgów i należała do nich aż do 1918 r. Po zakończeniu wielkiej wojny w traktacie z Saint-Germain-en-Laye niewielkie części Karyntii przyznano Jugosławii i Włochom. Wtedy to na wierzchołkach Alp Karnickich, na przełęczach Plöckenpass i Passo Pramollo, na górskich grzbietach pojawiły się słupy graniczne.

W owych czasach rola Karyntii jako ziemi łączącej wiele kultur nie była w cenie. Jej podział przez dziesiątki lat, jeszcze po 1945 r., stanowił powód

nacjonalistycznych sporów i przedmiot politycznych kombinacji. Po obu stronach austriacko-włoskiej granicy pamiętano wciąż o tysiącach poległych na froncie karynckim podczas I wojny światowej i o tym, że niedaleka rzeka Isonzo w dniach najbardziej zaciekłych walk była czerwona od krwi. Dziś odległą o 40 km na wschód od Nassfeld przełęczą Plöcken wzdłuż linii frontu z lat 1915 – 1917 wiedzie Ścieżka Pokoju, wytyczona, zabezpieczona i oznakowana przez wolontariuszy z całej Europy.

Alpy Karnickie, część łańcucha Południowych Alp Wapiennych, sąsiadujące z Alpami Julijskimi na wschodzie i Dolomitami na zachodzie, opadają północnymi stokami ku szerokiej dolinie rzeki Gail, wpływającej w pobliżu Villach do Drawy. Na południowym jej brzegu leży siedmiotysięczne miasteczko Hermagor, najludniejsza i najstarsza, bo o historii liczącej blisko dziewięć wieków, miejscowość Gailtal. Jego największą osobliwością jest zamek Lerchenchof. Wybudował go w 1848 r. dla swej przyszłej żony młody notabl Julius Woley. Zanim jednak doszło do ślubu, nieszczęsny narzeczony niespodzianie wyzionął ducha. Pamiątka po owej romantycznej acz smutnej historii to jedna z najwspanialszych neoklasycystycznych budowli w Karyntii. Znacznie dłuższą, średniowieczną metrykę ma zrekonstruowany zamek Möderndorf, w którym mieści się heimatmuseum Gailtal. Obok rozmaitych świadectw długiej historii doliny można tu obejrzeć narzędzia i dzieła dawnych miejscowych kowali, stolarzy, bednarzy. Po ich warsztatach nie ma już śladu. Ale mieszkańcy Gailtal, jak przed wiekami, wciąż żyją głównie z ziemi i lasów. Podobnie jest zresztą w całej Karyntii, gdzie od przemysłu, choć nowoczesnego, bardziej liczą się uprawa zbóż, hodowla krów i owiec, sprzedaż drewna na eksport do Włoch i – rzecz jasna – turystyka.

Górskie krajobrazy w Nassfeld nie są równie dramatyczne jak w wyższych partiach Alp. Mniej tu niebotycznych turni i niedostępnych skał, nie ma lodowych pustkowi. Więcej za to słonecznych hal i zacisznych leśnych polan, gdzie można odpocząć w aż 26 knajpkach z karyncką i śródziemnomorską kuchnią. Zalety Alp Karnickich dawno już docenili miłośnicy nart z Niemiec. Polaków przyjeżdża tutaj wciąż stosunkowo niewielu.

– To góry bardzo przyjazne narciarzom – podkreśla Federico, włoski instruktor ze szkoły narciarskiej w Nassfeld. – Ale wy chyba nie wierzycie, że tam, gdzie nie ma lodowców, może być śnieg. Dlatego jak lemingi ciągniecie do Tyrolu.

Trzy czerwone trasy wytyczone na hali Garnitzen na wschodnim zboczu Garnterkofel biegną w dół wzdłuż sąsiadujących z sobą wyciągów La Prima i La Perla. Ich dolne stacje leżą już we Włoszech. Większość narciarzy nawet nie wie, że na ostatnim skłonie stok przecina granica Italii.

Dalej, za lasami na górskim grzbiecie wznoszącym ku wierzchołkowi Rosskofela, leży włoskie miasteczko Pontebba. Niegdyś stacjonował w nim strzegący granicy liczny garnizon strzelców górskich – alpini. Ale później koszary opustoszały. Pontebba, pozbawiona głównego źródła dochodów, zaczęła się wyludniać. Niedawno przed jej mieszkańcami pojawiła się nowa obiecująca perspektywa – plan połączenia miasteczka kolejką linową z Kofelcenter na hali Madritsche. Dzięki temu powstałby nowy transgraniczny ośrodek narciarski, największy we wschodniej części Alp. Projekty są od kilku lat gotowe, wciąż jednak brakuje pieniędzy na budowę. A potrzeba ich rzeczywiście niemało – aż 80 mln euro. Na razie więc, jeśli śnieg nie zasypie drogi, narciarze z Nassfeld jeżdżą do oddalonej o 20 minut jazdy Pontebby samochodem na kolację z włoskim winem.

Na zboczach Gartnerkofela w Alpach Karnickich można dostrzec wiosną wśród głazów i płatów mięknącego w słońcu firnu nikłe kępki delikatnych bladoliliowych kwiatków. To Wulfenia carinthiaca, odkryta w 1779 r. przez sławnego botanika, jezuitę i barona Franza Xavera von Wulfena. Nigdzie więcej na świecie

jej nie odnaleziono. Choć w pełni zimy alpejskie kwiaty i trawy przykrywa ponadmetrowa warstwa śniegu, wulfenia – ziele niepozorne, ale bardzo dekoracyjne – to symbol regionu narciarskiego Nassfeld-Hermagor, największego w Karyntii. Nazwę Wulfenia nosi np. jeden z pierwszych hoteli dla narciarzy wzniesionych na górskich łąkach nad osadą Tröpolach, gdy zaczęto tutaj, w bezludnym, zapomnianym kącie nad włoską granicą, budować pół wieku temu wyciągi orczykowe.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił