Bo ludzie nie wiedzą, że można inaczej. To nie tylko wina mieszkańców, ale też władz. Można zauważyć pewnego rodzaju brak komunikacji między tymi grupami. Szczególnie ważne powinny być dla nas doświadczenia zza zachodniej granicy. Niemcy zmierzyli się z budownictwem wielkopłytowym i potrafili ten problem rozwiązać, właśnie wprowadzając równolegle społeczną i architektoniczną rewitalizację blokowisk. Oczywiście to były inne pieniądze i inna skala polityczna. Ale przecież można rozpocząć i ukierunkować proces udanej rewitalizacji, mając do dyspozycji mniejsze środki. Dzielnica Targówek tych rozwiązań szuka.
Zaprosiliśmy teoretyków i praktyków z Niemiec.
Między innymi grupę Karo Architekten, która robiła projekty we wschodnich Niemczech. W Magdeburgu wykonali z odpadów bibliotekę pod gołym niebem. Zrobiła absulotną furorę.
Czy ciężko było zaktywizować mieszkańców?
Ludzie przychodzą na warsztaty, w czym duża zasługa Pawła Althamera, który już wiele takich projektów aktywizujących miekszakńców zrobił „na dzielnicy". W dyskusjach widać te gigantyczne pokłady, jakie drzemią w ludziach, pragnienie, by przełamać to niechciane dziedzictwo PRL, do którego przez lata zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Problem polega na tym, że ludzi się rzadko słucha, a oni mają bardzo ciekawe rzeczy do powiedzenia. Trzeba im zaufać. Wiadomo, że wszystkim się nie dogodzi, ale nie ma w tym nic złego, na tym polega demokracja. Nam chodzi o to, by rozpocząć proces zmian. I to się powoli udaje. Mamy odzew z całej Polski. Właśnie skontaktował się z nami związany z Wrocławiem Łukasz Rostkowski, czyli raper i producent muzyczny L.U.C. Nagrywa singiel ze specjalnym manifestem, w którym domaga się, by przełamać brzydotę bloków.
Czy polskie blokowiska wykształciły jakiś specjalny typ człowieka, czy możemy mówić o jakimś homo blokovikus?