A jednak trudno przypuszczać, że gitarzysta realizował jakiś podstępny biznesplan, gdy zagrał z metalowcami po raz pierwszy w 2008 r. podczas uroczystości 25-lecia Rock and Roll Hall of Fame. Kiedy rok później kwartet zaprosił go do udziału w swoim koncercie, wykonali „Sweet Jane" i „White Light White Heat" z repertuaru Velvet Underground.
Na początku miała powstać płyta z niewydanymi wcześniej piosenkami gitarzysty, na co kwartet się zgodził, bo nie miał pomysłu na kolejny album. Niewykluczone, że kiedy Lou Reed zadzwonił, proponując muzykom „koniec kariery" – dał jej nowy początek. Jeszcze przed premierą „Lulu" James Heftield wyznał, że wpłynie na powstanie nowego albumu Metalliki zapowiadanego na przyszły rok.
Ostatecznie Reed zaproponował Kalifornijczykom pracę nad piosenkami skomponowanymi do berlińskiego spektaklu Roberta Wilsona, opartego na „Lulu" według Wedekinda, niemieckiego modernisty, który łamał seksualne tabu. Sztuka to iście rockandrollowa, bo opowiada historię diabła w spódnicy – femme fatale i kurtyzany. Ciągnąc kochanków na dno, zginęła z ręki Kuby Rozpruwacza. Jeśli nawet Reed nie czytał w młodości Wedekinda, jego dzieło bezsprzecznie kontynuował, nagrywając m.in. legendarną rockoperę „Berlin", równie mroczną co „Lulu".
Metallica miała szansę współtworzyć album. Ale pierwszoplanową postacią jest jednak Reed, wykonawca poetyckich melodeklamacji obsesyjnie drążących temat miłości i seksu na pograniczu kanibalizmu. James Heftield ma największy wokalny wkład w „Brandenburg Gate" i „The View". Dzięki niemu Lulu stała się symbolem niszczycielskiego żywiołu i pięknej katastrofy, poprzedzonej pobytem na szczycie.
Pewnie wszystkie kompozycje nie znajdą się na stałe w repertuarze kwartetu, ale kilka ma szansę. Przede wszystkim „Pumping Blood", sabbathowskie „Frustration", dynamiczny „Little Dragon" i przebojowy „Iced Honey". Nagranie „Junior Dead" było katharsis dla gitarzysty Kirka Hammetta. Oddał hołd zmarłemu ojcu.
W eksperymentalnych nagraniach można się dopatrywać drugiego dna. Biznesowego. Metallice kończył się amerykański kontrakt z Warner Bros. Perkusista Lars Ulrich, najtwardszy w grupie biznesmen, nie wykluczał, że kolejna płyta będzie dostępna w Internecie za darmo, choć wcześniej nie chciał się nawet godzić na sprzedaż nagrań online. Po tym, jak „Lulu" wyciekła do sieci, Warner nie zwlekał dłużej, tylko podpisał z Metallicą nowy kontrakt. Lou Reed może być cesarzem punk rocka, ale takiego biznesu by nie umiał zrobić. Trzeba mieć uderzenie. Jak Lars!