Odpowiedź na to pytanie kryje się w jednym słowie – poliandria. Definicja słownikowa jest prosta – poliandria to po prostu wielomęstwo, związek małżeński jednej kobiety z wieloma mężczyznami, przy czym żaden z tych mężczyzn nie może mieć innej żony.
Poliandria jako model rodziny występuje nie tylko w Tybecie, jednak to właśnie u stóp Himalajów wielomęstwo praktykowane jest do dziś, co nie do końca podoba się chińskim władzom.
Skąd u Tybetańczyków ten nietypowy model rodziny? Dlaczego nie 2+1, lub, o zgrozo Chin, 2+2 lub 2+3, a zamiast tego X+1+Y? I czyje jest tak naprawdę owo „1"?
W badaniach na temat przyczyn występowania poliandrii pojawiało się kilka hipotez. Od dawna sądzono, że w Tybecie za sprawą dzieciobójstwa żeńskich potomków jest po prostu za mało kobiet. Według tej teorii, poliandria braterska załatwiała problem – skoro brakowało pań, kilku panów musiało zadowolić się jedną. Inni antropologowie przekonywali z kolei, że dzięki wielomęstwu ogranicza się liczbę ciężarnych kobiet, a tym samym przyrost naturalny. Miało to zapobiec przeludnieniu i pojawieniu się głodu w wysokogórskich terenach, gdzie ziemia uprawna jest mało płodna, a zbiory ubogie.
Teorie te obalono w latach 70. ubiegłego wieku w wyniku badań amerykańskiego antropologa społecznego Melvyna Goldsteina. Przekonywał on, że w Tybecie kobiety zawsze cieszyły się wieloma prawami, a praktyka zabijania żeńskich noworodków nigdy się tam nie zadomowiła. Nie ma też podstaw twierdzić, że na płaskowyżu kobiet było znacznie mniej niż mężczyzn.