Pamięta pani ceremonię otwarcia mistrzostw świata w RFN w 1974 roku? Mamy już kolorowe telewizory Rubin, patrzymy na Pelego i długie nogi brazylijskich modelek, a w tym momencie otwiera się wielka piłka, z której wychodzi
Maryla Rodowicz.
Oczywiście, że pamiętam. Jestem ubrana trochę jak hippiska, co zresztą było mi bliskie. Trochę jakbym wyszła dopiero z polskich pól, pełnych zbóż złotem malowanych. Taka była idea, chodziło o pokazanie czegoś charakterystycznego dla kraju, z którego przyjechali piłkarze, a artyści za nimi.
Ze mną jest Silna Grupa Pod Wezwaniem: Jacek Nieżychowski, Tadeusz Chyła, Kazimierz Grześkowiak. Mają na głowach krakowskie czapki z pawimi piórami. A ja, z gitarą, zaczynam śpiewać piosenkę „Futbol", skomponowaną specjalnie na tę okazję przez Leszka Bogdanowicza i Jonasza Koftę. Niemiecka publiczność świetnie reagowała, piosenka się przyjęła, ponieważ mistrzostwa się udały, a chłopcy grali jak z nut. Byli absolutnym objawieniem w Monachium. No ludzie, wygrana z Brazylią to było coś!