Rz: 17 czerwca mija 20 lat od otwarcia pierwszego McDonalda w Polsce. Sieć przez cały czas się rozrasta.
Tomasz Zaleśkiewicz: Sukces w Polsce przyniósł jej zupełnie nowy model konsumpcji, chętnie przez ludzi zaakceptowany. Jego zaletami są szybkość, względna wygoda i przewidywalność – bo wszędzie na świecie jest tak samo. Daje to klientom poczucie bezpieczeństwa. Te walory użytkowe co prawda nieco straciły, teraz akcentuje się mocniej inne, np. nastawienie na młodych.
Co oznacza, sformułowany przez socjologa George'a Ritzera, termin makdonaldyzacja?
Chodzi o rozszerzenie modelu wysokiej organizacji konsumpcji na inne dziedziny życia. W tym modelu cenimy zalety, o których powiedziałem. Makdonaldyzacja dotyczy szkolnictwa, spośród uczniów ceni się bowiem tych, którzy dobrze rozwiązują standardowe testy. Oryginalnie myślący są przez ten system dyskryminowani. Makdonaldyzację widać w finansach, na przykład w sposobie sprzedaży produktów bankowych liczy się szybkość, powtarzalność czynności, wyuczone schematy sprzedawcy. Mówi się także o usłudze maklekarza czy o makdonaldyzacji aparatu skarbowego, gdzie pacjent lub petent jest traktowany w mocno sformalizowany sposób. Duże znaczenie w procesie makdonaldyzacji ma także kryterium ceny, akceptowalnej dla mas, stąd nawet mówi się o makdonaldyzacji gadżetów, na przykład smartfonów dostępnych za symboliczne kwoty.
Czy makdonaldyzacja to nie jest po prostu racjonalizacja pracy?