– Fangor jest wielkim twórcą, który zaskakuje wciąż swoją młodzieńczością – mówi dyrektor Zofia Gołubiew. – To jedyny Polak, który miał indywidualną wystawę w Guggenheim Museum w Nowym Jorku. Abstrakcyjne, opartowskie prace, które otwierają nasz pokaz, przypominają o jego sukcesie z 1970 r. Te wciągające gry optyczne odegrały prekursorską rolę w światowej sztuce. Aż trudno uwierzyć, że iluzyjne efekty artysta uzyskał tylko przy użyciu pędzla i olejnej farby.
– Przedstawiamy obrazy Wojciecha Fangora od lat 40. do najnowszych, reprezentatywne prace z najważniejszych etapów twórczości – wyjaśnia kurator Stefan Szydłowski. – Architektura wystawy przypomina labirynt, w każdym miejscu możemy zdecydować, którą drogą pójdziemy. Do zwiedzającego należy wybór.
Wojciech Fangor nadal pracuje. Na wystawie jest jego autoportret, który ukończył przed miesiącem. Do nowych prac należą też obrazy wykorzystujące przetworzone komputerowo lub fotograficznie dawne szkice. Przedstawiają m.in. przyjaciół i rodzinę: Alinę Szapocznikow, Stanisława Zamecznika, żonę Magdalenę, syna Romana. W Krakowie można także obejrzeć projekty Fangora dla drugiej linii warszawskiego metra.
Na początku mistrzami Fangora byli Picasso, Matisse, Léger. Jedna z recenzentek po obejrzeniu kubizujących pejzaży skomentowała je: „Panu Bogusz świeczkę (galerie prowadził Marian Bogusz – red.), a diabłu Fangorek".