Doczekałem się! Syn – gimbus, czyli gimnazjalista, po tygodniach próśb o to, by wsparł słowniczek ojca redaktora mocną frazą nowomowy, podszedł do mnie i powiedział: „Pronto mordo!". „Co do ojca powiedziałeś?" – zapytałem nieco zdziwiony, on zaś z szacunkiem należnym rodzicowi wytłumaczył: „Chciałeś nowomowę – to masz".
Gorzej było z wyjaśnieniem znaczenia. „Sytuacyjna jest", rzucił od niechcenia i pozostawił mnie, jak zwykle, w niepewności. „Morda" starszym kojarzy się, oczywiście, z motywem „Mordo ty moja". Gimbusy zmodyfikowały słowo, poprzedzając je włoskim „proszę". Powstała ciekawa zbitka ordynarno-uprzejma. Łapie się na nią wielu młodych ludzi w necie. Pod tym hasłem można znaleźć najróżniejsze fotoblogi – no, może nie z mordami, ale z najdziwniejszymi gimnazjalnymi buziami. Mamy też wpis autorki z nickiem Anjaania: „nie poszłam do szkoły, pół dnia leżałam w łóżku, bo bałam, że tata jest w domu, po czym o 12 wstaje, i nic, ojca nie ma. hahahaha". Znalazłem też dialog: „siema idziemy na wino -pronto".
Wątek alkoholowy zaprowadził mnie na YouTube, gdzie można oglądać serię skeczy dwójki gimnazjalistów. Jeden drugiego kusi browarkiem, na co zawadiacka odpowiedź brzmi: „Pronto mordo, mam łeb jak sk...". Gimbus pije piwko, po czym popija dziecięcym napojem... Kubuś.
To wystarczyło, by „pronto mordo" zrobiło gigantyczną karierę. Frazy można używać, kiedy się chce. Znaczy tyle, co OK!