Uroczysty pokaz filmu o Lechu Wałęsie w reżyserii Andrzeja Wajdy odbył się w środę, 4 grudnia, przy pełnej sali w Audytorium w Kongresie USA w Waszyngtonie. Lech Wałęsa, który był gościem honorowym, wrócił do Kongresu po 24 latach. To bowiem tu w 1989 roku wygłosił swe słynne przemówienie przed połączonymi izbami Kongresu USA, co pokazuje kulminacyjna scena filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei".
PAP: Pokaz w Kongresie Stanów Zjednoczonych zakończył się owacjami na stojąco. Jakie emocje towarzyszą Panu w związku z tym wydarzeniem?
Andrzej Wajda: Nigdy w życiu nie przyszło mi do głowy, że tak się stanie. Razem z Januszem Głowackim (scenarzystą filmu - PAP) mieliśmy różne spojrzenia na ten film. Dwadzieścia lat życia takiego człowieka jak Lech Wałęsa, to zmaganie z materiałem, który przerasta dwugodzinny film. W związku z tym postanowiliśmy, że ustalimy, jaki będzie początek i do jakiego zmierzamy końca. Co do początku, nie mieliśmy wątpliwości, że to będzie rok 1970. Polska klasa robotnicza zrozumiała wówczas, że ci, którzy rządzą Polską, będą strzelać. Każda próba oporu skończy się krwawo.
Więcej na portalu dzieje.pl
Rozmawiała: Dominika Gwit(PAP)