Te płyty prowokują do odpowiedzi, co pozostało z dorobku obojga artystów. Osiecka nie żyje od 17 lat, Młynarski wycofał się z estrady. Oboje zresztą nie bardzo mogli się odnaleźć w nowej rzeczywistości po przełomie 1989 roku, kiedy to sukces odnosili ci, którzy potrafili iść do przodu i sprzedawać własną prywatność.
W ostatnich latach życia Osiecka schroniła się w Teatrze Atelier w Sopocie. Z kolei Młynarski, który zawsze potrafił celnie komentować rzeczywistość, znajdował dla siebie wiele tematów w nowej Polsce. Świadczy o tym choćby „Gruz" („Gruz do wywózki jest, kochani, gruz zaległ polski mózg i ziemię i raczej woźmy go na taczkach, miast ciskać w siebie odpryskami, które zostały po systemie").
Młynarski nie miał już jednak tak chętnych słuchaczy jak dawniej. Dla jednych był zbyt inteligentny, dla innych zbyt subtelny w swym wyśmiewaniu nowej rzeczywistości.
W nowej epoce bez cenzury, która zmuszała autora do prowadzenia swoistej gry w aluzje, teksty Młynarskiego stawały się wręcz wierszowaną publicystyką. I stanowią dowód, że zbytnia dosłowność szkodzi piosence. Od „Gruzu" wciąż większą popularnością cieszą się przecież dawniejsze hasła Młynarskiego: „Przyjdzie walec i wyrówna" lub „Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie". W założeniu autora obnażały one absurdy PRL, po latach ujawniły ponadczasową, uniwersalną wartość.
Agnieszka Osiecka była przede wszystkim autorką liryczną. Szarą rzeczywistość opisywała w tekstach dla STS-u (dramatyczni, wstrząsający „Kochankowie z ulicy Kamiennej"), potem z rzadka decydowała się na poetycką aluzję w rodzaju „Ci odlatują, ci zostają" o emigracji w 1968 roku w przeboju „W żółtych płomieniach liści".
Pisała głównie o miłości, spotkaniach i rozstaniach, tęsknotach i marzeniach. Te tematy nie podlegają dezaktualizacji, w każdej epoce i w każdym systemie żyją „kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością" z tekstu „Czy te oczy mogą kłamać", nawet jeśli pojawiający się tam radziecki szampan przestał być synonimem luksusu. Teksty Osieckiej znakomicie czują kolejne generacje wykonawców i jeśli doda się nowoczesną aranżację dawnej melodii, brzmią, jakby powstały teraz.