Grudzień jest miesiącem największej sprzedaży, ale już można stwierdzić, że 2014 rok należał do Artura Rojka. Sprzedał 50 tys. egzemplarzy debiutanckiej solowej płyty „Składam się z ciągłych powtórzeń".
Ekswokalista Myslovitz nie ścigał się z byłymi kolegami, którzy pierwsi opublikowali album z nowym wokalistą, ale jego powodzenie nie od początku było oczywiste. Płyta Rojka nie debiutowała na pierwszej pozycji płytowych notowań OLiS. Jednak gdy na radiowych listach przebojów kolejne single – „Beksa" czy „Syreny" – rywalizowały o pierwszeństwo, album zyskał rosnącą sympatię kupujących.
„Składam się z ciągłych powtórzeń" to rewelacja, płyta na światowym poziomie, również ze względu na produkcję Bartosza Dziedzica. Nowoczesna, oparta na elektronicznych brzmieniach. Stanowi fascynującą podróż przez życie, jego blaski i cienie. Może się z nią utożsamić każdy.
Rok generalnie był jednak słaby. W gwiazdozbiorze polskiego rocka świecili nieliczni – w tym szukająca swojego języka Mela Koteluk („Migracje") i inspirująca się bluesem Natalia Przybysz („Prąd"). Dobry, klasycznie brzmiący gitarowy album „Da da dam" z przebojem „Wszystko ma swój czas" nagrał Perfect.
Oferta muzyczna była mocno rozdrobniona, również w związku z tym, że płyta coraz bardziej traktowana jest, także przez artystów, jako zaproszenie na koncerty, a nie samoistny byt. I tak Maciej Maleńczuk nagrał dwa przeboje „Vladimir" i „Sługi za szlugi" wydane na różnych płytach „Tęczowa swasta" oraz „Yugopolis". To nie ułatwiało sprzedaży.