Amerykańska fantazja zderzyła się więc z polską sumiennością i to połączenie dało interesujące rezultaty.
71-letni Leonard Slatkin nie należy może do najgorętszych nazwisk w światowym rankingu muzycznym, ale jego dokonania są doprawdy imponujące. Wystarczy powiedzieć, że nagrał ponad sto płyt, które przyniosły mu sześćdziesiąt cztery (!) nominacje do Grammy oraz siedem statuetek. NOSPR z kolei to orkiestra charakteryzująca się ciekawym, rozpoznawalnym brzmieniem, a przede wszystkim zawsze z solidnie przygotowana do występu.
Na inauguracyjny wieczór 19. Festiwalu Beethovenowskiego Leonid Slatkin wybrał utwory kompozytorów wymienionych w tytule tegorocznej edycji: „Beethoven – następcy i kontynuatorzy: Brahms i Mahler". Łączy tych twórców nie tylko fakt, że znaczną część życia spędzili w Wiedniu. Byli przede wszystkim artystycznymi gigantami, którzy odcisnęli swe piętno na losach muzyki od początku XIX wieku po pierwszą dekadę następnego stulecia.
O ich geniuszu świadczy choćby to, że ich muzyka nadal prowokuje do nowych interpretacji, nie ma jednego, uświęconego wzorca. Nawet najbardziej przewidywalny z nich, l klasyczny Johannes Brahms nie jest kompozytorem, który wykonawcom podsuwa jedynie gotowe, sprawdzone wzorce.
Mając do dyspozycji materiał muzyczny takich twórców Leonard Slatkin potrafił zaskoczyć publiczność Filharmonii Narodowej. Zaczął od uwertury „Coriolan", którą NOSPR pod jego batutą zagrał masywnym, ciężkim dźwiękiem. Takie podejście do Beethovena ma mocne oparcie w tradycji interpretacyjnej, przydaje temu kompozytorowi powagi i mocy, pozbawia jednak emocji, które silniej mogłyby przemówić do współczesnego odbiorcy.