Reklama

Marek Dusza poleca nowe płyty na weekend

Marek Dusza poleca zestaw starych przebojów Zbigniewa Kurtycza, nowe inspiracje znakomitego wokalisty Kurta Ellinga i fascynujacę interpretację muzyki Milesa Davisa w wykonaniu supergrupy Powerhouse.

Aktualizacja: 26.06.2015 16:31 Publikacja: 26.06.2015 16:00

fot. Pop Zbigniew Kurtycz/Barbara Dunin „Piosenki różne", Polskie Radio, 2CD, 2015

fot. Pop Zbigniew Kurtycz/Barbara Dunin „Piosenki różne", Polskie Radio, 2CD, 2015

Foto: materiały prasowe

Pop Zbigniew Kurtycz/Barbara Dunin „Piosenki różne", Polskie Radio, 2CD, 2015

Reklama
Reklama

Zbigniew Kurtycz zaśpiewał jedną z najpopularniejszych piosenek lat 50. „Cicha woda". Do muzyki jazzmana Ediego Rosnera słowa napisał Ludwik Jerzy Kern. W 1955 r. Kurtyczowi towarzyszyła Orkiestra Polskiego Radia, a lekko jazzująca aranżacja podobała się wszystkim i co najważniejsze, nic się nie zestarzała.

Utwór ten znajdziemy na albumie „Piosenki różne" zawierającym stare i nowsze szlagiery w wykonaniu jednego z najważniejszych wykonawców i kompozytorów polskiej piosenki w latach powojennych. W niektórych późniejszych utworach towarzyszy mu wokalistka i żona Barbara Dunin.

W 1955 r. Zbigniew Kurtycz zaśpiewał także „Jadę do ciebie tramwajem", do tej piosenki sam napisał muzykę. Swingująca gitara rytmiczna w stylu Django Reinhardta nawiązuje do przebojów francuskich z tamtych lat. Natomiast jazzowe akordy fortepianu i dixielandową sekcję instrumentów dętych zapożyczono z amerykańskich orkiestr jazzowych.

Reklama
Reklama

Kurtycz śpiewał także utwory skomponowane przez Władysława Szpilmana, m.in. urokliwą balladę „Gdy się kogoś ma" z solówką skrzypiec w stylu Stephane'a Grappellego. Na drugiej płycie znalazł się zapis niezwykłego koncertu Zbigniewa Kurtycza i Barbary Dunin w warszawskim klubie Harenda. W programie znalazły się lwowskie piosenki, które urodzony we Lwowie Kurtycz wykonał z wyjątkową czułością.

Towarzyszył mu zespół Włodzimierza Nahornego z Andrzejem Jagodzińskim grającym na akordeonie. Koncert poprowadził ze swadą i humorem Jan „Ptaszyn" Wróblewski. Znakomity zbiór piosenek, które każdy młody słuchacz powinien poznać, a starszy z przyjemnością sobie przypomni.

Jazz Kurt Elling „Passion World", Concord/Universal, CD, 2015

Amerykanin Kurt Elling uznawany jest za najwybitniejszego dziś jazzowego wokalistę. Już jego debiutancki album „Close Your Eyes" wydany przez wytwórnię Blue Note Records w 1995 r. był nominowany do nagrody Grammy. Elling dokonał też rzeczy nieprawdopodobnej. Dostał dziesięć nominacji do Grammy za wszystkie swoje albumy. Statuetkę odebrał dopiero jednak za ósmy „Dedicated To You" (2009).

Reklama
Reklama

Najnowszy – „Passion World" – powstał z inspiracji podróżami po świecie. Swoje różnorodne muzyczne fascynacje ozdobił własnymi tekstami, o ile ich już nie posiadały albo dopisał wlasne zwrotki. Znajdziemy tu tematy z Brazylii, Irlandii, Francji, Niemiec, Szkocji, Kuby i oczywiście z USA. Album otwiera krótka piosenka „The Verse" płynnie przechodząca w balladowy temat Pata Metheny'ego „After The Door".Ciekawostką jest, że temat ten pierwszy zaśpiewała z Patem Anna Maria Jopek, a nosił tytuł „Moje jedyne niebo". To wykonanie zainspirowało Ellinga do napisania własnych słów i zaśpiewania przed polską publicznością.

Przebój Edith Piaf „La vie en rose" zaśpiewał z niemieckim WDR Big Band. Dopisał też fragment tekstu po angielsku i ten brzmi najlepiej. W nastrojowym utworze „Bonita Cuba" Arturo Sandovala na trąbce zagrał sam kompozytor. Daleka od oryginału jest interpretacja piosenki grupy U2 „Where the Streets Have No Name".

Kameralny akompaniament z udziałem stonowanego chórku powinien przypaść do gustu także tym, którzy Kurta Ellinga usłyszą po raz pierwszy. Do kompozycji Richarda Galliano „Billie" poświęconej Billie Holiday napisał tekst, a solówkę na trąbce zagrał tu Till Broenner. W duecie z brazylijską wokalistką Sarą Gazarek zaśpiewał przebój Dorivala Caymmi. Elling wykonuje także piosenkę Bjork, poemat Jamesa Joyce'a i pieśń Johannesa Brahmsa. We wszystkich jest niepowtarzalny. To album ujmujący nastrojowymi brzmieniami, nasycony miłością do melodii.

Jazz Powerhouse „In an Ambient Way", Chesky Records/HDTracks.com, Hi-Res 24/192, 2015

Reklama
Reklama

Według amerykańskich krytyków specjalizujących się w muzyce rockowej album „In A Silent Way" Milesa Davisa wydany w 1969 r. był albumem rockowym. Trafił nawet na listę Top 200 magazynu „Billboard". Z pewnością to jedna z pierwszych płyt jazz-rockowych, forpoczta legendarnego albumu „Bitches Brew" wydanego rok później, ale nie tak doceniona, jak na to zasługuje.

Nawet dziś album ten inspiruje jazzmanów do własnych interpretacji. I chociaż dzieła Davisa uważam za niedoścignione, to słuchając płyty „In an Ambient Way", zmieniłem zdanie. Można dziś zagrać muzykę Davisa niezwykle intrygująco. Firmująca album formacja Powerhouse jest supergrupą złożoną z wybitnych artystów. Na jej czele stoi trębacz Wallace Roney, którego namaścił Miles zapraszając na festiwal w Montreux, żeby zagrał trudniejsze solówki w jego starszych kompozycjach. Nie mniej ważną rolę pełni saksofonista i flecista Bob Belden, który zaaranżował tematy na nowo, ale w davisowskim stylu. Ten laureat Grammy i autor płyty „Mysterious Shorter" (2006, Chesky Records) był producentem i aranżerem albumu „Miles From India" zawierającego ciekawe reinterpretacje utworów Davisa. „In an Ambient Way" jest najwybitniejszym jego dziełem i ostatnim, jakiego dokonał.

Zmarł 20 maja tego roku, mając zaledwie 58 lat. Przygotowując nowe wersje kompozycji Milesa Davisa i Joe Zawinula z albumu „In A Silent Way" Bob Belden od początku miał na myśli Walace'a Roneya, którego trąbka przypomina brzmieniem Milesa, a poza tym wnosi twórczy niepokój. Na fortepianie Fendera zagrał Kevin Hayes. Napisać, ze zrobił to lepiej niż Chick Corea i Herbie Hancock razem wzięci, brzmi jak herezja, ale takie odniosłem wrażenie. Izraelski gitarzysta Oz Noy jest w swych solówkach bardziej nowatorski, niż John McLaughlin na oryginalnym albumie.

Znakomity 18-letni basista Daryl Johns nadaje rytm, jakiego można spodziewać się w nagraniu łączącym jazz z rockiem. Zupełnie nie w swoim stylu zagrał perkusista Lenny White, subtelniej choć gęsto, jak lubi. To fascynująca muzyka, niemal reinkarnacja płyty Davisa w nie mniej atrakcyjnej postaci. Mocne wrażenie robi także brzmienie całego zespołu. Sesja została nagrana w nowatorskiej technice binaural+ dającej niewiarygodnie sugestywne wrażenia przestrzenne, oddająca aurę studia i atmosfery w nim panującej. Album jest dostępny jak na razie tylko w wersji cyfrowej na stronie HDTracks.com.

Kultura
Pomyśleć o tym, co nieoczywiste. Galeria sztuki afrykańskiej Omeny Mensah w Warszawie
Patronat Rzeczpospolitej
Gwiazdy rozświetlają Kinotekę! Drugi dzień BNP Paribas Warsaw SerialCon za nami
Patronat Rzeczpospolitej
Serialowa stolica – BNP Paribas Warsaw SerialCon 2025 z programem dla dzieci, młodzieży i mieszkańców Warszawy
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej: „Kwestia kobieca 1550-2025”. Czy sztuka ma płeć?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Patronat Rzeczpospolitej
Znamy Laureatów Konkursu Dobry Wzór 2025
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama