Reklama

Nowa płyta Motorhead

Najnowszy album Motorhead „Bad Magic" uświetnił czterdziestolecie istnienia zespołu. Płyta nie zaskakuje, ale trzyma poziom.

Publikacja: 22.09.2015 20:22

I, Motorhead Bad Magic, Warner Music, CD, 2015,

I, Motorhead Bad Magic, Warner Music, CD, 2015,

Foto: Rzeczpospolita

70-letni Lemmy, lider i basista zespołu, mógłby się już dawno udać na muzyczną emeryturę. Prochu już z pewnością nie wymyśli, lepszych albumów jak te z przełomu lat 70. i 80. – „Ace of Spades", „Overkill" i „Bomber" – fanom nie da.

Lemmy gra jednak tak jak dawniej i zapewne należy do muzyków, których największym marzeniem jest zakończyć żywot na scenie.

Jednym z pomysłów na takie zakończenie kariery było z pewnością nagranie kolejnego, 22. już w karierze zespołu, albumu. Kilka piosenek z tej płyty Motorhead zaprezentował podczas tegorocznego wakacyjnego koncertu na Torwarze.

Wielu speców z branży prorokowało, że trio nie zbierze u nas sześciu tysięcy fanów. A jednak im większa muzyczna popelina króluje na antenie radiowej, tym bardziej młodzi ludzie spragnieni są spotkania z żywą legendą i wysłuchania klasycznych rockandrollowych evergreenów.

Evergreenem jest sam Lemmy. Naukę gry na gitarze rozpoczął po obejrzeniu koncertu The Beatles w liverpoolskim klubie The Cavern. Pod koniec lat 60. był koncertowym menedżerem Jimiego Hendriksa oraz grupy Nice, której lider Keith Emerson stworzył później trio Emerson, Lake and Palmer.

Reklama
Reklama

To wtedy wyszła na jaw kolekcjonerska pasja Lemmy'ego – zbieranie hitlerowskich gadżetów, mylona z nazistowskimi poglądami. Ma kolekcję żelaznych krzyży, a dwa kordziki Hitlerjugend podarował Emersonowi, by mógł blokować klawisze organów Hammonda podczas swoich scenicznych popisów.

Od lat Lemmy występuje w kapeluszu konfederatów, śpiewając do wysoko uniesionego mikrofonu, żeby polepszyć emisję zniszczonego przez alkohol głosu. Butelkę whisky wypijał codziennie od czasu, gdy skończył 30 lat. Rozstał się z Jackiem Danielsem dwa lata temu ze względów zdrowotnych. I dobrze. Dzięki temu powstała dobra, równa płyta.

Lemmy rozpoczyna ją jak zwykle mocnym hasłem: „Zwyciężaj albo giń". Piosenka utrzymana jest w szybkim tempie, perkusja łomocze równo i wszystko się zgadza z przepisem Motorhead na sukces. Możemy liczyć na piekielną dawkę rock and rolla połączonego z boogie, okraszonego punkowym brudem i zgrzytem.

Jeszcze szybsze jest „Thunder and Lightning", przypomina najlepsze kompozycje z „Overkill". „Shoot Out Your All Light" rozpoczyna perkusyjna kanonada Mikkeya Dee, który jest najbardziej aktywnym muzykiem podczas koncertów. Teraz też rozpiera go energia, co słychać zwłaszcza w refrenie. Świetna jest solówka gitarowa Phila Campbella.

Lemmy nie tylko pomagał największym z rockowego świata podczas tras koncertowych, ale też, o czym mało kto pamięta, skomponował wraz z Ozzym Osbournem m.in. jego wielki przebój „Mama, I'm Coming Home". Teraz zaprosił do studia Briana Maya z Oueen i zagrał z nim „Sympathy for the Devil". Nie jest to najlepsza piosenka na płycie, ale Lemmy dał w ten sposób zarobić równie wiekowym co on kolegom z The Rolling Stones.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama